poniedziałek, 30 maja 2011

Pasek! Odcinek 14: Rozbity trójkąt

Po tym spotkaniu, Janek jeszcze przez wiele dni nie mógł dojść do siebie i raz po raz zadawał sobie te same pytania, na które, owszem, znał odpowiedź, jednak żadnej z nich nie dopuszczał do swojej świadomości.
Jego świadomość natomiast była naładowana pokładami złości, a wręcz nienawiści, i to w takich ilościach, jakich się po sobie nie spodziewał. W końcu doszedł do, jego zdaniem, epokowego wniosku, który brzmiał następująco: To nienawiść, nie miłość, jest najsilniejszym i najbardziej dominującym uczuciem w życiu człowieka.
Co jednak skłoniło naszego bohatera do tak przerażających i krańcowych wniosków? Otóż, jak już wiemy, po przekroczeniu progu kawiarenki literackiej „Leonardo”, Janek od razu dostrzegł Zenię, siedzącą w odległym kącie jednego z pomieszczeń. Nie była sama, gdyż ku wielkiemu zdziwieniu Paska, przy stoliku towarzyszył jej nie kto inny, jak Endi.
Janek podszedł do swego najlepszego przyjaciela i dziewczyny, na której mu zależało, uśmiechając się ni to pytająco, ni to uprzejmie.
- Cześć! – Przywitał się. – Co ty tutaj robisz Endi?
Przyjaciel poruszył się niespokojnie i spojrzał na Janka z dziwnym wyrazem twarzy. Zenia patrzyła na przybyłego ze strachem w oczach.
- To dotyczy nas wszystkich. – Powiedział Andrzej grobowym tonem, co zaczęło niepokoić Janka. Co może dotyczyć jego – Janka, Endiego i Zeni? Przecież on – Janek, był jedynym łącznikiem między tych dwojgiem. – Nie ma sensu tego dłużej ukrywać.
Zenia westchnęła głośno. Nie odezwała się jeszcze ani razu od pojawienia się Janka.
- Czego nie ma sensu dłużej ukrywać? – Zapytał Janek.
Andrzej spojrzał na Zenię, jakby zbierał się na odwagę. Dziewczyna nieznacznie poruszyła głową i spuściła oczy, wpatrując się w swoje kolana.
- Ja i Zenia spotykamy się. – Rzekł w końcu.
- Przecież wiem. – Powiedział Janek lekko. Ten ton zupełnie zbił z tropu jego najlepszego przyjaciela i Zenię, która podniosła oczy i spojrzała na Janka skonfundowana. Janek widząc te pełne niezrozumienia spojrzenia, wyjaśnił. – No przecież musieliście się parę razy spotkać, kiedy mnie nie było. Wiecie, żeby się dogadać w sprawie...
Endi i Zenia spojrzeli na siebie z niepokojem.
- Janku... ale... To nie tak. – Próbowała wyjaśnić dziewczyna.
Z twarzy Janka począł umykać uprzejmy uśmiech, bowiem do jego świadomości zaczęło docierać to, czego zapewne wielu z Was zdążyło się już domyślić. Niestety Janek, jako zupełnie niedoświadczony w sprawach sercowych nie pojął od razu sensu zdania, które przed chwilą powiedział Endi, i dopiero po 20 sekundach kompletnej ciszy przy stoliku w odległym kącie sali, Janka przygniotła straszna i łamiąca serce prawda, która zwaliła się na niego niczym ranny nosorożec na afrykańską sawannę.
- Nie. – Powiedział. – To niemożliwe.
- Janku, strasznie Cię przepraszam... – Pisnęła Zenia, wykonując gest, który miał chyba być pocieszającym poklepywaniem, jednak dziewczyna zatrzymała się w pół drogi i odsunęła rękę.
- Nie... Ale... Jak? Kiedy? – Głos Janka był cichy i naładowany emocjami, których do tej pory nie zaznał na własnej skórze.
- Wtedy, kiedy mnie wysłałeś, żebym powiedział Zeni, że nie przyjdziesz na spotkanie.
Pasek spojrzał z wyrzutem na przyjaciela. W jego oczach zaczęły tlić się śmiercionośne ogniki, takie same, jakie z pewnością tliły się w oczach mitycznej Meduzy, zanim Perseusz zabił ją jej własną bronią. Janek bardzo chciałby w tym momencie zabijać wzrokiem. Zupełnie nie wiedział, skąd wezbrało w nim tyle nienawiści do najlepszego, do tej pory, przyjaciela.
- Tyyy... Jak mogłeś? – Wysyczał wściekle.
- Janku, to nie jego wina. To ja... – Odezwała się Zenia cichym głosem, co spowodowało, że nienawistny wzrok Janka skierował się na nią. – Bo ja... To było... Coś zupełnie innego niż to do Ciebie...
Teraz Janek już nie wytrzymał. Wstał, odsuwając z łoskotem krzesło, które przewróciło się na podłogę. Ludzie siedzący przy stolikach obok zamilkli.
- Czyli co to było, to do mnie? – Zapytał podniesionym głosem.
- Janku, uspokój się, proszę. Usiądź. Zaraz Ci wytłumaczę...
- Co chcesz mi wyjaśniać? Że mnie zdradziłaś? – W normalnych warunkach Janek nigdy nie podejrzewałby się o takie teksty, godne bohaterów przebojowych południowoamerykańskich telenowel, które niegdyś jego matka oglądała z namiętnością równą tej, która zawładnęła Jankiem na punkcie książek. Ale w tym momencie nie panował nad sobą i mówił, co mu ślina na język przyniosła.
- Tak myślałam, że tak to widzisz... – Powiedziała Zenia tonem stwierdzającym fakt.
- Co?
- Janku, bardzo Cię lubię. I tylko lubię...
Takiego wyznania Janek również się nie spodziewał.
- A co z nim? – Pasek wskazał na Endiego palcem i przyglądał wijącej się pod jego wzrokiem zabójcy Zeni, która zarumieniła się, nie wiadomo czy bardziej ze wstydu, czy może z faktu, jak gorące uczucia opanowywały ją, gdy patrzyła na Andrzeja.
- Ja... My... To jest coś więcej... – Rzekła w końcu przyparta do muru dziewczyna, tak cicho, że nikt nie usłyszałby tego szczerego wyznania, gdyby nie to, że w kawiarence literackiej „Leonardo” zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Wszyscy zebrani tam goście w napięciu przyglądali się scenie, jaką wywołali Janek, Zenia i Endi. Każdy czekał na następny ruch któregoś z bohaterów tego romantycznego dramatu.
W Janku zawrzało. Krew napłynęła mu do głowy w takich ilościach, że gdyby był żarówką, zapewne zacząłby świecić na czerwono i dałby radę zasilić pół miasta. Powoli obracając głowę w stronę Endiego, sapał wściekle niczym lokomotywa, a gdy w końcu spojrzał w oczy kumpla i dostrzegł w nich ten sam blask, co w oczach Zeni, gdy wyznawała mu, że ona i Endi to „coś więcej”, zdołał tylko wysyczeć jadowicie „Nienawidzę Was”, po czym szybkim krokiem opuścił kawiarenkę, zostawiając za sobą skamieniałych gości i parę ludzi, na których do tej pory zależało mu najbardziej.
Gdy dotarł na przystanek, ignorując odjeżdżający w stronę domu autobus, ze złości kopnął w kosz stojący obok wiaty, skąd pod wpływem jego siły, wysypały się wszystkie śmieci. Następnie ruszył przed siebie, by na kolejnym przystanku złapać inny jadący w stronę jego osiedla środek komunikacji miejskiej.
Dopiero po powrocie do mieszkania wściekłość chłopaka przybrała inny kształt. Zwaliwszy się na łóżko i wtulając głowę w poduszkę, ściśnięte serce Janka spowodowało, że nasz bohater zawył rozpaczliwie w puchowy zagłówek i zapłakał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz