sobota, 29 czerwca 2013

Współczesny syn marnotrawny

Pewne książki czyta się tak, jakby oglądało się film. Wrażenie to jest szczególnie silne, kiedy mamy na myśli film amerykański, który ma nieść pewne uniwersalne przesłanie, przekazać jakąś starożytną, ale wciąż aktualną prawdę, jak choćby ta, że dobro zwycięża zło czy że prawdziwej miłości nie da się kupić. Tego typu książką - z której powstałby całkiem dobry, choć przewidywalny film, jest dzieło pt. "Papierowe marzenia" autorstwa Richarda Paula Evansa - książka, której fabuła w znacznym stopniu opiera się na biblijnej przypowieści o synu marnotrawnym.
Głównym bohaterem jest Luke - dwudziestokilkuletni syn bogatego przedsiębiorcy z Arizony. Poznajemy go w momencie przełomowym dla jego życia - chłopak wyjeżdża na studia do innego stanu, gdzie poznaje przyjaciół i dziewczynę, w której się zakochuje. Doświadcza także uroków studenckiego życia i daje się "zwieść na pokuszenie", co jest początkiem historii, dzięki której tak bardzo upodabnia się do swojego biblijnego pierwowzoru. Reszty - przynajmniej jeśli chodzi o zarys fabuły, można łatwo się domyślić. Jest jednak coś fajnego w tej książce. Mimo iż przewidywalna, czyta się ją z dużą przyjemnością i ciężko odłożyć ją na bok, kiedy już raz się ją otwarło. Bohaterowie są nieskomplikowani i sympatyczni (z paroma wyjątkami), życiowe mądrości gwarantowane, no i zakończenie... Wiadomo - też nie może być złe.
"Papierowe marzenia" to ciepła i wzruszająca lektura, idealna na zimne i pochmurne dni.

piątek, 28 czerwca 2013

Bad Girls

Buntowniczki, rewolucjonistki, skandalistki... Kobiety zmienne, przewrotne i łamiące konwenanse. Od dawna fascynowały (a nierzadko także oburzały) ludzkość i zmieniały historię, zapisując się w niej na zawsze. Współcześnie skandale są domeną kobiet chcących szybko zdobyć sławę, bogactwo i okładki czasopism. Są gotowe na wszystko. Pozostaje tylko pytanie: czy zdobędą to, czego pragną? Czy zostaną zapamiętane przez następne pokolenia? Czas pokaże...
Tymczasem w księgarniach ukazała się niedawno książka przedstawiająca 36 sylwetek kobiet, które NIE poszukiwały (czasem rozpaczliwie) rozgłosu wśród społeczeństwa, aby zostać zapamiętane. Wiemy o nich, ponieważ zmieniły historię. Dokonały rewolucji, zmiany, przewrotu. Działały na rzecz sprawy, w którą wierzyły i były inne niż ich koleżanki, ograniczone przez panujące zasady. Nie bały się myśleć i być sobą.
Książka „Skandalistki. Historie kobiet niepokornych” autorstwa Elizabeth Kerri Mahon to dzieło, gdzie na nieco ponad 300 stronach ukazane są przywódczynie, żony, uwodzicielki, artystki, idealistki, poszukiwaczki przygód i kowbojki. Któż z nas nie zna Kleopatry, Fridy Kahlo czy Maty Hari? A w „Skandalistkach” oprócz ich portretów, znajdują się również mniej znane w Polsce (co nie znaczy, że mniej interesujące) biografie kobiet takich jak: nieustraszona Gertruda Bell, która swe życie poświęciła na badanie kultury Bliskiego Wschodu, uwodzicielska Emma Hamilton, która dzięki swej urodzie stała się osiemnastowiecznym symbolem seksu, czy wreszcie inteligentna Emilie du Chatelet – muza i partnerka Woltera, która w pewnej chwili swego życia prześcignęła swego mistrza talentem pisarskim. Książka zawiera też wiele innych kobiecych życiorysów, które opisane z pasją, pomysłem i humorem, tworząc iście doborowe towarzystwo. 
Jedyną wadą tej książki jest chyba to, że zawiera „tylko” 36 biografii i w momencie, gdy przerzucamy ostatnią kartkę woluminu, czujemy niedosyt, który może zaspokoić tylko blog autorki pt. Scandalous Women, na podstawie którego powstał ten fascynujący zbiór historii.
Cóż więcej pisać? Książka obowiązkowa dla każdej z pań – młodszych i starszych, choć i panowie nią nie pogardzą.

wtorek, 25 czerwca 2013

Błyskotliwa lektura

Przeczucia - któż z nas ich nie miewa? Ten moment, kiedy coś nam mówi, że powinniśmy postąpić tak, a nie inaczej, wybrać drogę w  prawo, a nie w lewo, czy zupełnie nie wiadomo czemu zbuntować się przeciwko ustalonej zasadzie, bo jakoś tak podskórnie WIEMY, że bunt przyniesie więcej korzyści niż posłuszeństwo, choć nie potrafimy wytłumaczyć, dlaczego tak postępujemy. Tylko czy nasze przeczucia są zawsze słuszne? I czym właściwie one są? Dlaczego towarzyszą nam w życiu? Na te i wiele innych pytań próbuje odpowiedzieć Malcolm Gladwell w swojej książce "Błysk! Potęga przeczucia" wydanej przez Znak w serii "Punkty przełomowe".
Główne filary książki stanowi sześć rozdziałów, tłumaczących ludzkie zachowania związane z przeczuciami: to, jaki wpływ ma na nie wiedza, pierwsze wrażenie czy osobiste upodobania. Ponadto autor w obrazowy sposób, posiłkując się wieloma przykładami, skutecznie udowadnia, że czasem lepsza jest szybka decyzja. Nie warto jednak polegać na stereotypach i umyśle poddanemu bardzo stresowej sytuacji, gdyż wtedy przeczucie może sprowadzić nas na manowce. Niby jest to jasne i oczywiste nawet bez czytania tej lektury. Gdy jednak sięgniecie po "Błysk!" z pewnością poczujecie się - jeśli nie oświeceni - to przynajmniej bardziej świadomi kiedy następnym razem krzykniecie "Czułem, że tak będzie!"

środa, 12 czerwca 2013

Życie jest jak pudełko czekoladek

Znacie to powiedzenie: Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz na co trafisz? Z książkami i czytaniem jest podobnie, o czym przekonałam się ostatnio zachłannie wertując "Rubinowe czółenka" - powieść będącą kontynuacją bestsellerowej i sfilmowanej "Czekolady" autorstwa Joanne Harris. Mimo tego, iż pierwszej części serii nie miałam okazji jeszcze przeczytać, w desperacji (o której pisałam już w poprzednim wpisie) wypożyczyłam dzieło pani Harris z mojej zaprzyjaźnionej biblioteki, w duchu licząc, że mimo nieznajomości pierwszego tomu, załapię fabułę drugiej części.
Początkowo nie było łatwo. Pierwsze rozdziały czytałam w okropnym rozproszeniu i zwątpieniu w skupienie, jakim szczyciłam się wertując tomy "Harry'ego Pottera" (kiedy to świat dla mnie nie istniał, a mówienie do mnie było czynnością co najmniej bezsensowną). Ale postanowiłam "dać szansę" jeszcze jednemu rozdziałowi, który okazał się przełomowy, ponieważ od tego momentu zostałam wciągnięta do niezwykłego, zaczarowanego świata niepozornej chocolatiere na Montmartre, prowadzonej przez równie fascynującą Vianne Rocher...
Czekolada. Magia. Tajemnice. Paryż. Słysząc te słowa od razu robi mi się lepiej. Zebrane razem w jednej książce, są jak ulubione pralinki w najwspanialszej bombonierce świata. I takim pudełkiem czekoladek są właśnie "Rubinowe czółenka", której strony zajada się ze smakiem, nie mogąc przestać pożerać kolejnych. Tu magia miesza się z rzeczywistością, miłość z nienawiścią, dobro walczy ze złem... Dawno nie było tak, że poważnie zastanawiałam się, czy nie przykleić sobie powiek do czoła, aby móc czytać dalej, mimo zmęczenia i później nocnej pory. Powieść pani Harris przypomniała mi, jak to jest, z czego jestem bardzo zadowolona. 
Jeśli więc lubicie takie magiczno-cukierniczo-francuskie klimaty - nie zawiedziecie się. Polecam!

niedziela, 2 czerwca 2013

Nowojorskie targowisko próżności

Nie wiem dlaczego, ale zawsze, gdy sięgam po książkę w której występują fryzjerzy, owa historia szczególnie zapada mi w pamięć. Nie dlatego, że fabuła jest jakoś szczególnie fascynująca czy niezwykła, tylko tak jakoś... Po prostu. Pomyślałam nawet, czy nie warto byłoby stworzyć jakiegoś rankingu bohaterów - fryzjerów, z jakimi zetknęłam się w trakcie czytania, ale póki co nie byłby on chyba zbyt rozbudowany. Oprócz Georgii - bohaterki "Legalnej fryzjerki" na myśl przychodzi mi w tej chwili jedynie bohater "Przygód fryzjera damskiego" Eduardo Mendozy, w związku z tym jeszcze bardziej zastanawiam się czemu literaccy fryzjerzy zajęli tak szczególne miejsce w mojej pamięci...
Po powieść Kathleen Flynn "Legalna fryzjerka" sięgnęłam z rozpaczy. Naprawdę. Potrzebowałam książki, którą czyta się lekko, szybko, a której fabuła jest prosta, niewymagająca i kończy się happy-endem. Tak właśnie jest w przypadku przygód Georgii Watkins - nowojorskiej kolorystki, pracującej w najmodniejszym salonie fryzjerskim w mieście. Jean-Luc jest mekką sławnych i bogatych kobiet, co uderza już od pierwszej strony książki. Próżność i wyrafinowanie wśród klientek salonu to cecha tak powszechna, jak chleb z masłem na polskich stołach i byłoby to nie do zniesienia, gdyby nie główna bohaterka (i jej przygody), której marzenie spełnia się niczym amerykański sen, choć nie bez komplikacji.
Nie będę się tu za bardzo rozpisywać żeby nie odebrać Wam przyjemności z czytania, powiem tylko, że jeżeli chcecie oderwać się od rzeczywistości, to powieść pani Flynn z pewnością Wam w tym pomoże. Jeśli więc macie ochotę na mały masaż głowy (jak to w dobrym salonie fryzjerskim bywa) biegnijcie do biblioteki i wypożyczajcie "Legalną fryzjerkę".