piątek, 30 listopada 2012

Misja podwójne życie

Pierwsze skojarzenia ze słowem "agent"? Agent Tomek, choć przyznam szczerze, że nie mam pojęcia o co chodzi z tą historią... James Bond? Jestem już bliżej tematyki najnowszej powieści Manueli Gretkowskiej, choć to, co autorka opisuje w niemal stu procentach odbiega od stereotypowego (no i bondowskiego) postrzegania agenta...
Książka Gretkowskiej rozgrywa się pomiędzy dwoma światami: chrześcijańskim i żydowskim (albo też polskim i izraelskim, jak kto woli). Głównym bohaterem jest Szymon - zamożny przedsiębiorca, właściciel zakładu produkującego ozdoby choinkowe. Mąż Hanny, Ojciec Miriam, Żyd. Kochanek Doroty, Ojciec Dawida. Wreszcie - Agent.
Niemal od samego początku w powieści wyraźnie rysuje się problematyka żydowska - poczucie odrębności, inności, bycia trochę odstającą od reszty świata społecznością, która przez wieki została nastygmatyzowana i w pewnym sensie odrzucona. Drugim problemem - może nawet ważniejszym niż pierwszy - jest "agentura" Szymona, który aby żyć w dwóch światach, każdym na swój sposób ukochanym, decyduje się kłamać i oszukiwać najważniejsze dla siebie kobiety. Ta historia, jak łatwo się domyślić, nie ma szans na szczęśliwe zakończenie. Mimo wszystko warto ją poznać i doczytać do ostatniej strony. Manuela Gretkowska zgrabnie i inteligentnie buduje fabułę, sprawiając, że "Agent" to wciągająca lektura.

sobota, 17 listopada 2012

Dziecko na szczęście?

Naprawdę nie wiem, jak zacząć opisywać książkę, która ostatnio przeczytałam... Choć właściwie przyznanie się do tej osobliwej niewiedzy już jest jakimś początkiem, więc problem rozwiązał się sam. A powieścią, którą dziś przedstawiam jest "Maggie" pióra Amerykanina Charlesa Martina, wydana przez wydawnictwo Wam z Krakowa w serii "Labirynty".
Widząc labirynt na okładce od razu pomyślałam, że książka pewnie będzie zawiła, pełna intryg i nierozwiązywalnych wątków. W przypadku "Maggie" trochę tak jest. Niby jest to opowieść o młodym małżeństwie, które bezskutecznie stara się o potomka - zarówno metodami naturalnymi, jak i przez adopcję - a także o przyjaźni i poświęceniu na jakie ludzie są gotowi w obliczu kryzysowych sytuacji. To jednak nie wszystko, co serwuje nam autor. Powieść zawiera również wątki kryminalne, przez co nie jest to tylko zwyczajna historia obyczajowa, ukazująca problemy głównych bohaterów. Czy zabieg ten jest dobrym posunięciem autora? Z jednej strony tak, bo być może trochę nudne byłoby ciągłe wczytywanie się w dramat Dylana i Maggie. Z drugiej strony kryminał, na jaki sili się Martin, wydaje się nie pasować zupełnie do głównej historii, jaka jest przecież niezrealizowane rodzicielstwo.
Mimo tego "Maggie" jest miłą lekturą, która w prosty i jednocześnie delikatny sposób omawia coraz powszechniejszy w świecie zachodnim problem wielu małżeństw pragnących dziecka. Wzruszająca, ale bez szału, dobra lektura na zimowe wieczory.

sobota, 10 listopada 2012

O ogrodach ani słowa

"Marmurowe ogrody" - tytuł, skłaniający do zadania sobie pytania: o czym właściwie jest ta książka? Moim pierwszym skojarzeniem były gigantyczne, nowojorskie wieżowce, tworzące futurystyczny ogród. Jednak czytając tę powieść przekonałam się, jak niewiele ona ma wspólnego z "Wielkim Jabłkiem". Tak czy owak uważam, że tytuł jest nieco nietrafiony. Gdyby nie opis na tylnym grzbiecie okładki i zachęta mamy, pewnie oddałabym ten gruby tom, nie wiedząc nawet, co tracę.
Początek może wydawać się nudny. Na dublińskim lotnisku poznajemy bohaterów powieści: Ribę oraz jej śmiertelnie chorą córkę Zeldę, Briana - męża Riby oraz Sophie - przyjaciółkę rodziny. Wszyscy czekają na odlot samolotu na Karaiby, który ma zabrać Ribę i Zeldę do Jaya Streeta - przywódcy pewnego ugrupowania przypominającego sektę. Odlot się przedłuża. Przy takim początku można stracić cierpliwość, ale nie warto zamykać książki, wierzcie mi. Akcja rozkręca się błyskawicznie. Na jaw wychodzą sekrety, tajemnice i ukrywane przez lata uczucia. Dzieje się bardzo wiele, ale żeby nie odbierać Wam przyjemności z czytania, nie pisnę już ani słówka o treści. Powiem tylko, że naprawdę warto. 
"Marmurowe ogrody" to lektura, która skłania do refleksji, wzrusza, bawi, a nawet denerwuje. Takie właśnie uczucia powinna wywoływać dobra książka. Myślę, że w przypadku powieści Purcell warunki zostały spełnione z nawiązką. Przeczytajcie koniecznie!