czwartek, 30 października 2014

Muzycznie-filozoficznie

Moje dotychczasowe kontakty z prozą Erica Emmanuela Schmitta uważam za całkiem niezłe. Przeczytałam kilka jego powieści i zbiorów opowiadań, co bywalcy tego bloga mogą prześledzić w zakładce "Literatura francuska" i generalnie stwierdzam, że twórczość tego autora, która do tej pory poznałam, jest w porządku. Tym razem nieco się jednak zawiodłam...
"Kiki van Beethoven" to kolejna książeczka z serii o słynnych klasykach muzyki (w ramach tego cyklu opisywałam już "Moje życie z Mozartem"). Jest niewielka i w dodatku zawiera płytę na której znajdują się utwory jednego z najwybitniejszych kompozytorów wszech czasów. 
Lektura ta podzielona jest na dwie części. Pierwszą stanowi krótkie opowiadanie, którego bohaterką jest Kiki - starsza pani za sprawą muzyki próbująca odnaleźć radość życia i pomagająca w takich poszukiwaniach ludziom ze swego otoczenia. Czy jej się to udaje, możecie dowiedzieć się w jedno popołudnie. Drugie możecie poświęcić przez przebrnięcie przez esej "Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tylu kretynów żyje", który jest już utworem nieco trudniejszym. Stanowi on zbiór filozoficznych rozważań autora o życiu, zachwycie, Beethovenie, sztuce i innych mniej lub bardziej wzniosłych rzeczach.
Słowo "przebrnąć" jest tu nieprzypadkowo użyte, bo ja przez tą drugą część lektury brnęłam. Nie uważam się za ignorantkę w kwestii kultury wysokiej, ale jakoś nie dotarło do mnie to, o czym pisze w swoim eseju pan Schmitt. Być może byłam za mało skupiona. Być może nie uderzyło mnie ukryte przesłanie tego dzieła. A może było ono pisane trochę na siłę i trochę pod publikę? Tak czy siak - nie urzekło mnie i z ulgą zakończyłam tę krótką literacką przygodę.

czwartek, 16 października 2014

W poszukiwaniu wiedzy, wolności i przygody

Po "Kobietach, które igrały z bogami" przyszedł czas na "Podróżniczki" - książkę holenderskiego pisarza i dziennikarza Wolfa Kielicha, która przybliża postacie mniej lub bardziej znanych globtroterek przełomu XIX i XX wieku. Właściwie nie trzeba było wiele, by pozycja ta przyciągnęła moją uwagę. Jak wiecie uwielbiam podróże (w moim przypadku ograniczają się raczej do tych "palcem po mapie") i historie ludzi, którzy byli wszędzie tam, gdzie mnie nie było. Dodatkowo książka Wolfa Kielicha jest dość gruba (300 stron) i pięknie wydana (twarda oprawa, dobry papier, pachnąca farba drukarska i złota zakładka, mhmmm!). Nie mogłam przegapić też okazji poznania kolejnych fascynujących życiorysów kobiet! Czuję się więc bardzo ukontentowana po tej lekturze (czternastej już w tym roku).
"Podróżniczki" to zbiór opowieści o czternastu kobietach żyjących w czasie rewolucji przemysłowej, rozkwitu rozumu i powstania feminizmu. Mimo iż wiele z nich jest zapewne nieznanych dla polskiego czytelnika, warto sięgnąć po tę książkę, aby zapoznać się na przykład z Florence Baker, Mary Slessor czy Mary Kingsley. Kobiety te - zafascynowane Afryką, jej geografią, kulturą i społecznościami, w dużym stopniu przyczyniły się do rozwoju wiedzy o tym kontynencie, a także zwróciły uwagę na ważne problemy społeczne, jak choćby niewolnictwo. 
Mnie spośród tej czternastki najbardziej przypadły jednak do gustu sylwetki trzech innych pań. Pierwszą z nich jest Margaret Fountaine - romantyczna wielbicielka mężczyzn i motyli, która dzięki swoim podróżom znalazła nie tylko miłość swego życia, ale i stała się posiadaczką największej kolekcji motyli na świecie. Kolejna - Alexandra David Neel wzbudza mój podziw wiedzą, mądrością i umiłowaniem do Himalajów, których stała się niekwestionowaną królową (na pewno dla mnie). No i wreszcie Daisy Bates - przyjaciółka i badaczka kultury Aborygenów, którzy jeszcze 100 lat temu traktowani byli w Australii jak ludzie gorszej kategorii. Dzięki jej badaniom możliwe było poznanie tej zupełnie odmiennej dla nas kultury, za co świat jest jej wdzięczny do dziś.
Są też inne, nie mniej ciekawe postacie, dzięki którym ludzkość przekonała się, że podróżowanie i przygoda to nie tylko domena mężczyzn. Dziś, kiedy wyjazdy w znane i nieznane są już dostępne praktycznie dla każdego, możemy nie zdawać sobie sprawy, że kiedyś było inaczej (i nie chodzi tu tylko o ograniczenia finansowe). "Podróżniczki" dają nam ważną lekcję. Nie tylko historii i geografii.