niedziela, 13 stycznia 2013

Siła jest kobietą

Są książki zwyczajne, takie, których recenzja nie przysparza trudności i sama wychodzi z głowy, tworząc zgrabną całość. Są książki nudne i kiepskie, które aż proszą się o to, by je skrytykować i zmieszać z błotem - i w tym wypadku recenzje pisze się najłatwiej. Są też książki, które zasługują na niebanalne i wyśmienite recenzje, które niestety napisać najtrudniej, bo jakie słowa mogą wyrazić wspaniałość tego typu dzieł i wielkie zaangażowanie, z jakim czyta się takie powieści? Wysiłek jednak trzeba podjąć, starając się przy tym by zawrzeć w tekście to, co najważniejsze. Do rzeczy więc!
Powieść Kimberley Freeman "Wzgórze Dzikich Kwiatów" oczarowała mnie już w momencie, gdy ujrzałam jej opis i okładkę w jednym z internetowych sklepów. Od razu poczułam, że to będzie coś wspaniałego i gdy tylko książka pojawiła się w bibliotece, w której jestem bardzo częstym gościem, wypożyczyłam ją z zamiarem rychłego przeczytania. Zanim jednak ja zagłębiłam się w treść, "Wzgórze..." przeczytała moja ciocia, a potem moja mama, które następnie drażniły się ze mną mówiąc "jaka to fajna książka" i nie zdradzając żadnych szczegółów fabuły. Oczywistością było więc, że wszystkie inne tomy, czekające na przeczytanie, ustąpiły miejsca właśnie powieści pani Freeman. W ten sposób zostałam zaczarowana na długo. Bo o ile powieść przeczytałam jednym tchem (w dwa dni) to fabułę przeżywam do dziś, w pełni zgadzając się z moją mamą i ciocią.
"Wzgórze Dzikich Kwiatów" to opowieść o dwóch silnych i wyzwolonych kobietach: Beattie i Emmie, babci i wnuczce, które oprócz więzów krwi, silnych charakterów i wyrazistych osobowości łączy Tasmania i posiadłość o nazwie wymienionej w tytule powieści. W dynamicznie rozgrywającej się akcji nie brakuje niczego: wielkiej miłości, intryg, zdrad, rozczarowań, przygód i walki z przeciwnościami losu. "Wzgórze Dzikich Kwiatów" to opowieść tak fantastycznie zbudowana, że czytając ją ma się wrażenie, jakbyśmy naprawdę przenieśli się na drugi koniec świata - do Tasmanii - i z bliska obserwowali losy głównych bohaterek i osób z ich otoczenia. Czy trzeba czegoś więcej, by polecić Wam tę książkę? Chyba nie. Ja bezdyskusyjnie jestem w niej zakochana.