poniedziałek, 7 marca 2011

Pasek! Odcinek 2: Koniec świata

Janek leżał na kanapie w salonie i czytał właśnie „Rok 1984” Orwella, gdy rozdzwonił się jego telefon komórkowy.
- Słucham? – Odebrał grzecznie.
- Witam panie Pasek. Tu biuro „Randka w ciemno”.- Przedstawiła się pani po drugiej stronie linii, po czym dodała bez owijania w bawełnę. – Mamy dla pana kolejną kandydatkę. Jutro o osiemnastej w kawiarni „Pierwiosnek”. Dziewczyna będzie siedziała w sekcji dla palących i mówi, że jest charakterystyczna. Zgadza się pan?
- Eee... A czy może pani powiedzieć coś więcej na jej temat? – Zapytał niepewnie chłopak. Szczerze mówiąc po jego pierwszej randce trochę się bał, że znowu trafi na jakąś patrzącą na niego z góry wielbicielkę filmów wojennych i antypatkę literatury.
- Jest bardzo miła. Zresztą dowie się pan na spotkaniu. – Ucięła rozmowę kobieta. – To jak, zgadza się pan, czy nie?
- Tak... Tak, oczywiście...- Janek był strasznie niepewny, czy podjął dobrą decyzję, ale już było za późno, by zmieniać zdanie, bo kobieta po drugiej stronie słuchawki przerwała połączenie.
Janek wrócił do lektury jednak nie potrafił skupić się na jej treści. Po dziesięciu minutach zdał sobie sprawę, że ciągle wbija wzrok w ten sam akapit, a jego myśli krążą wokół wspomnienia jego ostatniego spotkania z dziewczyną oraz przypuszczeń, jak może wyglądać spotkanie, które go czeka.
Postanowił zająć się czymś innym. Jednak ani wybieranie odpowiedniego zestawu ciuchów na spotkanie (do tej pory myślał, że tylko dziewczyny tak robią), ani sprzątanie pokoju, ani nawet kontrola stanu swojej cery i uzębienia (wbrew pozorom bardzo zajmujące zajęcie) nie odpędziły od niego niepokojących go myśli.
Janek nie wiedział jak minęła mu ta doba, która dzieliła go od spotkania z nową kandydatką na dziewczynę, jednak ani się obejrzał, jak o osiemnastej stał w drzwiach kawiarni „Pierwiosnek” i w sektorze dla palących rozglądał się za swoją towarzyszką.
Określenie „charakterystyczna” pasowało do niej idealnie. Była jedyną osobą, siedzącą samotnie przy stoliku. Widać było, że jest chuda i wysoka, wyższa nawet niż sam Janek. Miała długie, brązowe włosy, które opadały jej na bladą twarz. Oczy ukryła, podobnie jak sam Janek, za grubymi szkłami okularów w jadowicie zielonej oprawie. Jej strój, stanowiący połączenie indyjskiego sari i hippisowskiej sukienki opinał płaską klatkę piersiową. Na szyi miała kilkanaście różnych wisiorów, a na nadgarstkach podzwaniały kolorowe bransolety. Wyglądała na podenerwowaną.
Janek podszedł śmiało do dziewczyny. Jedna z niewielu rzeczy, jakie zapamiętał w tej ostatniej dobie, to przyrzeczenie, jakie sobie złożył. Brzmiało ono: „Nie oceniaj po pozorach”.
- Cześć! Chyba byliśmy umówieni, prawda? – Zagadnął z uśmiechem. Zadziwiające, że ostatnim razem nie potrafił się nawet porządnie przywitać!
- Hmm... Chyba tak.- Odpowiedziała cichym, delikatnym, ale i nudnym głosikiem.
- Jestem Janek.
- Harmonia.
Harmonia! Nawet imię miała „charakterystyczne”!
Janek usiadł przy stoliku i po chwili pojawiła się kelnerka, która przyjęła zamówienie.
- Masz ciekawe imię... – Zagadnął Janek taktownie.
- Och... Tak, to przez moich rodziców. Byli hippisami. – Zwierzyła się Harmonia.
Zapadła cisza. Janek jakoś nie umiał rozwinąć wątku związanego z ruchem „dzieci kwiatów”. Kelnerka podała zamówione napoje.
- Szkoda, że nie mają mojej ulubionej mieszanki ziół... – Westchnęła Harmonia smętnie.- Ale, ostatecznie, ta herbata też może być... – Dodała, sypiąc do filiżanki pięć łyżeczek cukru.
- Hmm... Sporo słodzisz. – Stwierdził Janek.
- Och, tak... Wiesz, może to dziwne, ale postanowiłam korzystać z życia dopóki jeszcze mam czas.
- Dlaczego?
- Noo... Niewiele czasu nam zostało, prawda?
Janek nie rozumiał. Przecież wieczór dopiero się zaczął. A on sam nie palnął jeszcze żadnej gafy! W porównaniu ze swoją „charakterystyczną” partnerką wyglądał w miarę normalnie. Nie mógł niczym podpaść.
A może dziewczyna jest chora? Śmiertelnie? Zanim zdążył odpowiedzieć sobie na to pytanie Harmonia westchnęła ciężko, jakby domyśliła się co jest powodem konsternacji chłopaka.
- Przecież w 2012 ma nastąpić koniec. Totalny koniec. Koniec świata, nie słyszałeś o tym?
- Ach! No... Coś tam na ten temat słyszałem. – Odparł Janek. – I co z tego?
- Co z tego? – Dziewczyna oburzyła się słysząc to pytanie. Janek mimo woli stwierdził, że popełnił pierwszą gafę. – To, że musimy brać z życia, ile się da! Musimy żyć chwilą! Carpe diem! Tak! I musimy znaleźć sposób, by udało się nam przetrwać!
- Ale... Skąd wiesz, że koniec rzeczywiście nastąpi?
- Skąd wiem? Skąd? Wszelkie znaki na niebie i ziemi mówią, że nadejdzie koniec! Kryzys ekonomiczny! Klęski żywiołowe! Wojna w Iraku i Afganistanie! Prezydentem został czarny, a Chińczycy szerzą się jak zaraza po świecie! No i... Świńska grypa! Przecież to wszystko to zapowiedź Apokalipsy!
Płaska pierś falowała jej, gdy oddychała spazmatycznie, próbując się uspokoić.
- Wiem, że zbliża się koniec! – Kontynuowała Harmonia. – Moja przyjaciółka jest wróżką, a karty nie kłamią. W 2012 zakończy się wszystko, co znamy!
- To... To wiele wyjaśnia. – Przyznał potulnie Janek. Bardzo się starał nie myśleć o tym, że jego ostatnie przyrzeczenie obraca się w niwecz i ustępuje miejsca opinii: „To jakaś wariatka!”
- Tak! – Krzyknęła towarzyszka i wlepiła w Janka swoje oczy, upodabniające ja do ważki. – I dlatego postanowiłam się uratować! Szkoda by było, gdyby mnie zabrakło na świecie...
- Rze... Rzeczywiście...
- Znalazłam w internecie takie ogłoszenie... – Dodała, już ciszej. Chyba zauważyła, że ludzie przyglądają się jej ze zdziwieniem. Zapaliła papierosa, zaciągnęła się dymem i kontynuowała. – Jeden facet w RPA buduje bunkry, w których można się schronić w czasie Końca. Już trwają zapisy. Oczywiście trzeba zapłacić za miejsce w takim bunkrze, ale dam każdą cenę za ocalenie. Co miesiąc odkładam z wypłaty, by móc wpłacić zaliczkę...
- A... Czy mogę spytać ile coś takiego kosztuje?
- Och, tak! – Harmonia uśmiechnęła się. – Widzę, że Ty tez chcesz ocalić życie! Tak, tak... To dobry pomysł. Ocalimy się razem... A potem... Zapoczątkujemy przedłużenia gatunku ludzkiego na zupełnie Nowej Ziemi!
Janek z przerażenia upuścił filiżankę, która z głośnym brzękiem opadła na spodeczek i zachłysnął się kawą.
Harmonia zignorowała go i mówiła dalej:
- Oczywiście, zaliczka to jakieś 7 tysięcy złotych, a całość 45 tysięcy... W trzy lata tyle nie uzbieram. Mam dopiero 2,5 tysiąca... Ale wezmę kredyt. W Nowym Świecie i tak nie będę musiała go spłacać...
Janek krztusił się kawą. W jego oczach stanęły łzy. Gdy się opanował, Harmonia patrzyła na niego w skupieniu.
- Wiem, że jesteś w szoku... – Wyznała grobowym tonem. – Ale nie martw się. Razem przetrwamy każdy kataklizm.- Uśmiechnęła się pocieszająco.
- Ja... eee... ja... – Zaczął się jąkać Janek. Chciał jak najszybciej opuścić tą kawiarnię.
Harmonia przyglądała mu się strapionym wzrokiem.
- M... m... muszę już iść.
- Już?
Jankowi wydawało się, że w jej głosie pobrzmiewa żal.
- Tak... eee... Chyba zostawiłem włączone żelazko. Pa! – Wstał i pożegnał się szybko. Zdążył jeszcze usłyszeć jak Harmonia woła za nim:
- Czy zapisać Cię na listę chętnych do bunkra?
Janek wypadł z kawiarni i szybkim krokiem ruszył przed siebie. Nie wiedział nawet, dokąd zmierza. Co za wariatka! Co za wariatka!!! Koniec świata! Już myślał, że nic gorszego od randki w kinie go nie spotka, ale mylił się. Co za nawiedzona wariatka! Prawdziwy koniec świata...
Jak tylko ochłonie, zastanowi się, czy ten pomysł z randkami w ciemno ma jakikolwiek sens. Na razie nic na to nie wskazywało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz