poniedziałek, 13 czerwca 2011

Narodziny Feniksa. Wspomnienie Seemela - skryby czarodziejskiej królowej Lilth

Wiele przepowiedni przepłynęło przez usta wróżbitów i wieszczy na ziemiach Świata. Wiele z tych przepowiedni spełniło się jeszcze w czasach niepamiętnych dla dziejopisarzy rodów i królewskich kronikarzy. Jednak żaden ze skrybów opisujących wydarzenia owych dni, które przeminęły, nie słyszał historii, którą chcę opowiedzieć Wam ja, stary skryba Czarodziejskiej Królowej. A jest to historia narodzin nadziei. Nadziei, wyłaniającej się z mroku Ciemnych Dni, które władały Światem przez lata, spowodowane wojną i śmiercią tysięcy jego mieszkańców, wojny która rozpętała się, kiedy wielu z nas nie było jeszcze na świecie, a kiedy to ja sam, Seemel Skryba byłem jeszcze bardzo młodym człowiekiem...
Był to rok 1500 Ery Smoka i od wielu lat na ziemiach Świata panował chaos i wojna. Wszystkie rasy zamieszkujące Świat toczyły ze sobą zażarte bitwy, wybijając się nawzajem bez opamiętania, burząc starożytne pakty i porozumienia między sobą. Nie było miejsca, gdzie mieszkałby pokój i harmonia. Cały Świat pokryty był całunem ciemności...
Wielu z nas ukrywało się, tworząc niewielkie grupki stroniące od obcych, w górskich szczelinach lub leśnych odmętach. Wiadomości, które bardzo rzadko dochodziły do naszych uszu, poprzez wędrujących samotnie nomadów, nie informowały nas o zakończeniu wojen i sporów Świata. Nikt nie miał już nadziei i nikt nie wierzył, że kiedyś te wstrząsające wydarzenia się zakończą.
Pewnego dnia jednak, do niewielkiej wioski, w której mieszkałem wraz z matką i siostrami, przybyło dwóch nomadów, którzy zupełnie nie przypominali wędrowców, jakich przyszło mi oglądać we wcześniejszych latach życia. Miałem wówczas siedemnaście lat.
Starszy z nich był ubrany w długi, sięgający do ziemi czarny płaszcz z kapturem. Spod nakrycia głowy wyłaniały się długie i splątane czarne włosy. Twarz miał ogorzałą i wysmaganą wiatrem, przecinała ją długa blizna po zranieniu, niewątpliwie od miecza. Oczy miał dumne, a z jego postawy biła wyniosłość. Jego towarzysz zaś był od niego dużo młodszy, może był nawet jego synem, bowiem po twarzy był bardzo podobny do starszego mężczyzny, nie miał jednak blizny, a policzki nie pozbyły się jeszcze pewnego dziecięcego charakteru. Miał może trzynaście lat, również był ubrany w płaszcz, a na plecach niósł spory worek podróżny.
Starszy z nomadów podszedł do przywódcy naszej małej zbiorowości i poprosił o możliwość przenocowania w naszym obozie, co było dziwne, bowiem nomadowie nie zatrzymywali się w obozach ludzi na noc. Przychodzili zazwyczaj wczesnym rankiem, by trochę pohandlować z miejscowymi i podzielić się wieściami ze Świata, po czym ruszali dalej i jeśli się zatrzymywali, to nigdy w pobliżu ludzkich siedzib. Byli samotnikami.
Przywódca zgodził się, widać jednak było, że bardzo zdziwiła go ta prośba. Przybysze rozłożyli swoje rzeczy na skraju naszej małej wioski na zboczu góry i przez prawie całą resztę dnia nie nawiązali z nami żadnego kontaktu. Wieczorem, gdy zapaliliśmy ognisko i rozsiedliśmy się wokół niego, by spożyć kolację, nomadowie nadal siedzieli w odosobnieniu, rozmawiając ze sobą przyciszonymi głosami. Kobiety co jakiś czas zerkały z niepokojem na obcych. Wódz wezwał do siebie wszystkich mężczyzn z wioski, w tym mnie i polecił nam byśmy dziś zachowali szczególną czujność w nocy. Chyba żałował, że zgodził się na obecność wędrowców w obozie.
Ja miałem strzec ogniska. Było to odpowiedzialne zadanie, bowiem ogień nie mógł nigdy zgasnąć, tak więc całą noc musiałem czuwać. Moi towarzysze rozstawili się w pewnych odległościach od obozu, pilnowali także wejść do jaskiń, w których mieszkaliśmy. Kobiety i dzieci poszły spać. Nomadzi nadal rozmawiali między sobą, spoglądając co jakiś czas w stronę ogniska.
Nie wiem ile czasu minęło, od kiedy zacząłem czuwanie przy ogniu. Byłem sam i nagle spostrzegłem, że nomadzi znikli. Zostały jednak ich bagaże, musieli więc być gdzieś w pobliżu. I choć było ciepło, poczułem dreszcze wstrząsające moim ciałem. Rozejrzałem się niespokojnie.
Nagle naprzeciw mnie usiadł młodszy z nomadów i uśmiechnął się. W ręku trzymał grubą gałąź. Dziś mogę napisać, że wydawało mi się, że miała rozmiary małej maczugi. Wzdrygnąłem się po raz kolejny. Czyżby ten młodzieniaszek chciał mnie zabić?
- Nie bój się. – Rzekł chłopiec. Miał ciepły głos, który od razu mnie uspokoił. Przestałem się bać w jednej chwili.
- Kim jesteś?
- To nie jest teraz ważne.
- Dlaczego tu przybyliście: Ty i Twój towarzysz?
- Wkrótce się dowiesz. – Odparł, po czym nagle zmorzyła mnie senność. Próbując pokonać to opanowujące mnie uczucie zdążyłem jeszcze zauważyć, że chłopiec uśmiecha się do mnie jeszcze szerzej i grzebie gałęzią w naszym ognisku.
Obudziłem się o świcie, przerażony. Ogień tlił się jeszcze na palenisku, dołożyłem więc drewna i rozbuchałem płomienie. Po chwili usłyszałem nadbiegających z różnych stron mężczyzn z wioski. Widać było, że wszyscy niedawno się przebudzili. Z ich ust wydobywały się krzyki:
- Gdzie nomadzi?
- Ogień się pali?
- Dlaczego zasnęliśmy?
W istocie. Po wędrowcach nie zostało ani śladu. Wódz, równie przerażony jak reszta wioski, nakazał nam sprawdzić, czy nic nie zginęło i czy wszyscy są cali i zdrowi. Obawiał się szczególnie o ogień. Gdybyśmy utracili nasz płomień, wioska byłaby poważnie zagrożona.
Następne kilka dni przeżyliśmy szczególnie troszcząc się o bezpieczeństwo wioski. Wszędzie wypatrywaliśmy dziwnych obcych, Ci jednak nie pojawili się, więc wszystko mogło wrócić do normy.
Jednak jakieś siedem dni później, kiedy noc była szczególnie ciemna i wszystko tonęło w mroku, a mnie po raz kolejny przyszło być strażnikiem ognia, stała się kolejna dziwna rzecz. Jak wiadomo każda noc niesie za sobą kakofonię tajemniczych dźwięków, wtedy jednak to wszystko ucichło. Gdy zawołałem na towarzyszy z wioski nie usłyszałem ich odpowiedzi, co mnie zaniepokoiło. Lecz zanim zdążyłem wykonać jakiś ruch w którąkolwiek stronę, by sprawdzić, czy mężczyznom nic się nie stało, rozpętał się silny wiatr, który niemal zdmuchnął ogień na palenisku. Trwało to tylko kilka sekund, po czym wiatr ucichł, a ja z przerażeniem spojrzałem w ledwie tlący się żar w ognisku. Jeszcze gorzej się poczułem, uświadamiając sobie, że nigdzie w pobliżu nie ma drewna, by ogień uratować, choć tego samego wieczoru nazbierałem spore jego naręcze.
- Nie bój się. – Usłyszałem znajmy głos. Wydawało mi się, że przemawia do mnie dogasający ogień. Zewsząd znowu dochodziły krzyki ludzi z wioski, nic jednak nie widziałem, patrzyłem więc tylko zafascynowany na ostatnią iskierkę w ognisku, która zamigotała, po czym płomienie pojawiły się równie niespodziewanie, jak znikły. Ogień jednak był znacznie większy niż poprzednio i wiedziałem, że oświetla teraz całą okolicę.
W płomieniach pojawiła się nagle twarz starszego z nomadów.
- Oto narodził się Feniks, a zwiastuje on nadzieję. Nie będzie już wojen między ludźmi, elfami, krasnoludami i innymi nacjami. Zaczyna się Nowa Era. Era Feniksa. Wyjdźcie z ukrycia, pogódźcie się z bliźnimi, zostańcie braćmi i żyjcie dotąd w zgodzie, bowiem Feniks, który odrodził się z popiołów, pozwoli odrodzić się także Wam. Radujcie się, bowiem nastał Czas Odnowy!
Twarz wędrowca znikła, po czym z płomieni wyfrunął niesamowicie piękny ptak o szkarłatno-złotym upierzeniu i smukłej sylwetce. Wzbił się w powietrze, a ciepły powiew jego skrzydeł jakby trafiał do serca, wzbudzając weń uczucia, jakich wcześniej nie znałem i jakich nie znali moi współplemieńcy. Wtedy nie wiedziałem, że to nadzieja. Wtedy nie wiedziałem, że to miłość do innych. Wtedy nie wiedziałem, że naprawdę zaczyna się odbudowa Świata i że wieloletnie wojny właśnie się kończą, że odwieczne spory zostają zażegnane. Nie wiedziałem, że Feniks przeleciał majestatycznie nad całym Światem, godząc ze sobą skłóconych...
Minęło wiele lat od tamtego wydarzenia, a do dziś nie wiem, kim byli owi wędrowcy, którzy zawitali do mojej wioski, gdy miałem zaledwie siedemnaście lat. Do dziś nie wiem czy i do czego wykorzystali ogień naszego paleniska. Wiem jednakże, iż tamte wydarzenia zakończyły trwającą 1500 lat Erę Smoka, a zapoczątkowały Erę Feniksa: Erę, która jak żadna inna rozpoczęła się niesamowitymi wręcz wydarzeniami, które odrodziły nasz Świat i które zapoczątkowały pokój, dobrobyt i szczęście, jakiego nie było od dawna. Jednak to, co wydarzyło się potem, to już całkiem inna historia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz