sobota, 8 października 2011

Dwaj mistrzowie

Eric – Emmanuel Schmitt po raz kolejny!
Nieprzypadkowo sięgnęłam po dzieło tego pisarza, ponieważ jest jednym z moich ulubionych literatów. Jego książki niosą pocieszenie, inspirację i w prosty sposób przekazują prawdę o życiu. Nie inaczej było w przypadku „Mojego życia z Mozartem”, gdzie autor poprzez słowo pisane przekazuje nam relację nieco nietypowego związku, jaki zawarł z jednym z najgenialniejszych kompozytorów wszech czasów.
Mimo tego, iż usłyszałam niezbyt pochlebne opinie na temat dzieła, postanowiłam sama przekonać się, czy jest ono takie kiepskie, jak mówili znajomi. Z tylnej części okładki wysunęłam dołączoną do książki płytę, zawierającą szesnaście utworów Amadeusza, włożyłam ją do odtwarzacza, włączyłam i jednocześnie zaczęłam czytać. Myślę, że to właśnie dzięki temu, że czytając, słuchałam także płyty, książka wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. I odwrotnie – pewnie nie przekonałabym się do Mozarta, gdyby nie wspaniały sposób pisania Schmitta, który po raz kolejny czaruje słowem.
Francuski pisarz nakreśla tutaj swoje życie poprzez pryzmat doświadczeń z muzyką austriackiego kompozytora. Jest to nieco filozoficzna i autobiograficzna opowieść o tym, jak wielki wpływ na życie może mieć muzyka. Schmitt, który doświadczył zarówno myśli samobójczych, jak i śmierci bliskiej osoby, w wielu momentach swej egzystencji mógł liczyć na nieocenionego przyjaciela, jakim był i jest dla niego Mozart. Wsłuchując się w muzykę zaproponowaną na płycie, jeszcze lepiej rozumiemy uczucia autora, a także swoje własne, bowiem historia napisana przez Schmitta może być także naszą własną.
Któż z nas w trudnych chwilach nie uciekał w świat dźwięków, próbując odnaleźć w nich odpowiedź na nurtujące pytania? Tym bardziej warto uciec w ten świat z Mozartem, do czego gorąco zachęcam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz