poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Pasek! Odcinek 7: Próba kontaktu

Minęło półtora tygodnia, od kiedy Janek stracił wszystkie włosy wskutek niedokładnie przemyślanej decyzji o ich ufarbowaniu.
Zenia dzwoniła codziennie, ale on nie odbierał telefonu. Był przekonany, że dziewczyna będzie się chciała teraz z niego nabijać, tak jak robiły to inne, kiedy ostatnim razem był Jajogłowym. Czapka, którą nosił na głowie od tamtego feralnego dnia, towarzyszyła mu wszędzie, tak jakby przyrosła mu do skóry. Zresztą „wszędzie” ograniczało się jedynie do wyjść o wpół do siódmej rano do sklepu po pieczywo, kiedy to prawdopodobieństwo spotkania kogokolwiek z jego znajomych było niemalże niemożliwe...
Był ostatni dzień września, kiedy z otępienia i letargu, w jaki ostatnio wpadał, wyrwało go łomotanie do drzwi. Usłyszał w korytarzu głos Andrzeja, który witał się z jego (Janka) matką, po czym drzwi pokoju naszego bohatera otwarły się na oścież i stanął w nich jego najlepszy przyjaciel.
- Co z Tobą, stary? – Zapytał z lekkim oburzeniem Endi, który także próbował się bezskutecznie skontaktować z Jankiem.
Chłopak wzruszył ramionami, gapiąc się na powrót w monitor komputera. Próbował napisać jakiś wiersz, ale wena twórcza kompletnie odmówiła mu posłuszeństwa. Podejrzewał nawet, że farba do włosów wywołała nieodwracalne zmiany w jego mózgu, przenikając przez czaszkę i wżerając się w jego szare komórki odpowiedzialne za twórcze myślenie...
- Już wszystko wiem, więc nie musisz mi odpowiadać. – Rzekł Andrzej, nie zwracając uwagi na milczenie kumpla. – Tylko o co ta cała afera, stary? Jesteś łysy, i co? Przecież już to przerabialiśmy. Włosy odrosną!
- A jeśli nie odrosną...
- Czemu miałyby nie odrosnąć? Kurde, Janek, nawet jak nie odrosną, to co? Będziesz się krył w domu jak jakiś mnich?
Janek spojrzał na przyjaciela ostro. Czy on nic nie rozumie? Przecież utrata wszystkich włosów w wieku dwudziestu lat to horror. Żadna kobieta się za nim nie obejrzy! A on nigdy sobie nie wybaczy, że popełnił taki błąd i użył tej cholernej farby!
- Nie będę się krył. Przecież jutro zaczynam szkołę... – Odparł Janek obrażonym tonem.
- No! Nareszcie się odezwałeś! – Ironizował Andrzej. – A powiedz mi, co z tą Twoją Zenią? Bo kręciła się tu jakaś blond lala, bardzo ładna zresztą...
- Zenia...?
- Chyba ona. Zagadałem do niej raz czy dwa. Milutka.
- Och, no tak...
- Więc co, stary? Chodzisz z nią?
- Eee... – Janka zamurowało. Półtora tygodnia temu, zanim jeszcze skazał się na dobrowolne odseparowanie od ludzi, miał wrażenie, że wszystko jest na dobrej drodze do udanego związku z dziewczyną. Ale teraz wszystko się zmieniło. I zdaje się, że to jego wina. Bo nie dość, że wyszedł na idiotę, farbując się na blond, to jeszcze zawalił sprawę nie kontaktując się od tamtego czasu w ogóle z Zenią. Dopiero teraz uświadomił sobie, że strach przed dostaniem kosza doprowadził go właśnie do tego, czego najbardziej się obawiał. I na dodatek to on odrzucił Zenię, która najwidoczniej chciała się z nim skontaktować, by dowiedzieć się, jak się czuje... A on... A on...
- Cholera! – Krzyknął nagle. Tak nagle, że aż sam wystraszył się reakcji na własne myśli, która wydobyła się z jego ust.
- To chodzisz, czy nie? – Andrzej był zdezorientowany tymi niespodziewanymi wybuchami przyjaciela.
Janek chwycił się za głowę i zaczął szarpać czarną wełnę, która zastępowała jego włosy. Z jego ust zaczął wypływać potok słów, które niewypowiedziane tkwiły mu w gardle od ostatniego spotkania z Zenią.
Powiedział Andrzejowi wszystko: o farbowaniu, o randce w parku i o wizycie u fryzjerki Pauliny. Powiedział o tym, jak wyszedł wtedy bez słowa i o ukrywaniu się przed ludźmi, by nie zaczęli znowu nazywać go Jajogłowym. Powiedział nawet o swoim spostrzeżeniu, które narodziło się w jego umyśle tuż po przyjściu Andrzeja...
- Głupi idiota! – Zakończył swój słowotok Janek. Rzucił się do telefonu i wybrał numer Zeni. Musi z nią porozmawiać. Musi ją przeprosić.
Jeden sygnał. Potem drugi. Trzeci i czwarty. Piąty. Niemożliwe. Nie odbiera! Dlaczego nie dobiera, dlaczego? Czyżby było aż tak źle???
- Cześć, tu Zenia. Nie mogę teraz odebrać telefonu. Zostaw wiadomość, a na pewno oddzwonię. Pa! – Odezwała się automatyczna sekretarka.
- Zenia! Zenia! Tu Janek. Zenia, przepraszam Cię, zachowałem się jak kretyn, czy możemy się spotkać, chcę Ci wszystko wyjaśnić... – Wyrzucał z siebie na wydechu Janek. – Proszę oddzwoń, kiedy będziesz mogła, dobrze?
Chłopak był jak w amoku. A co, jeśli nie zadzwoni? Wcale by się nie zdziwił. Ledwie odłożył słuchawkę, znowu wybrał numer do dziewczyny. Usłyszał to co poprzednio.
- Zenia, ale oddzwoń, dobrze? Musimy porozmawiać. Strasznie Cię przepraszam... – Wypowiedział tym razem do automatycznej sekretarki.
W ciągu kolejnych dziesięciu minut zadzwonił jeszcze trzy razy, przy czym dwukrotnie zostawił na poczcie głosowej kolejne prośby o telefon. Przed piątą wiadomością powstrzymał go Andrzej, który odebrał mu aparat, w chwili, gdy zabrzmiał czwarty sygnał połączenia.
- Nie zachowuj się jak świr, dobra stary? – Skwitował, patrząc na Janka z politowaniem.
- Ale... Ale ona pomyśli, że mi na niej nie zależy...
- Stary, możliwe, że już tak myśli, po tym, jak ją potraktowałeś.
- To czemu mi zabierasz ten telefon Endi? Dawaj! Muszę jej wyjaśnić! – Janek zaczął skakać wokół kumpla, próbując wyrwać mu swoją komórkę z ręki.
- Pasiu, nie bądź jeszcze większym idiotą niż jesteś. Sorry... – Andrzej zauważył, że Janek z oburzeniem przyjmuje fakt nazwania go tym niemiłym epitetem. – Ale stary, dzwonisz do niej i non stop przepraszasz i prosisz o spotkanie, a może ona to oleje, tak jak ty olałeś ją.
- Nie, ona taka nie jest. – Janek oburzył się jeszcze bardziej. Może i nie znał dziewczyny długo, ale jedno wiedział dobrze: Zenia nie zignorowałaby go od tak...
- Dobra, dobra, nie denerwuj się... Masz jej adres?
Janek zdębiał. Nie miał adresu. Nie wiedział nawet, w jakiej dzielnicy mieszka jego oblubienica, jakim autobusem jeździ do domu, w którym salonie kosmetycznym pracuje. Nie mógł uwierzyć, że podczas ich ostatniej, pięciogodzinnej rozmowy nie poruszyli takich ważnych i banalnych kwestii jak adres czy miejsce pracy!
- Nie. – Rzekł z rezygnacją. Byłoby łatwiej pójść do jej domu z kwiatami, czekoladą i przeprosinami, ale w tej sytuacji...
Nagle przypomniał sobie, jak podczas pierwszego spotkania Zenia opowiadała mu o tym, jak bardzo zależało jej na spotkaniu z nim i w jaki sposób zdobyła jego dane osobowe. Janek uniósł rękę do czoła i zaczął się okładać po głowie w geście oznaczającym narodziny świetnego pomysłu. Przestał, gdy uświadomił sobie, że okłada się po czole trochę za mocno...
- Mógłbym zadzwonić do tego biura matrymonialnego, przez które się poznaliśmy. Tak właśnie Zenia odnalazła mnie, kiedy nie przyszła na nasze pierwsze spotkanie. Na pewno dadzą mi jej adres.
Ledwie wypowiedział te słowa, już wybierał numer do „Randki w ciemno”. Po kilku sekundach odebrała jakaś nieznana mu z głosu kobieta.
- Biuro matrymonialne „Randka w ciemno”, w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry, moje nazwisko Jan Pasek. Dzwonię w sprawie pewnej młodej kobiety. Ma na imię Zenobia... eee... – Janek zawahał się. Nawet nie wiedział jak Zenia ma na nazwisko! – No, nieważne. Jest kosmetyczką i ma 21 lat. Blondynka, bardzo ładna... Notuje pani?
- Do rzeczy panie...
- Pasek. Tak, chodzi mi o jej adres... – Wyrzucił z siebie Janek.
- Nie podajemy takich informacji.
- Ale to ważna sprawa!
- Nie podajemy takich informacji.
- Ale...
- Nie podajemy takich informacji! – Zaskrzeczała kobieta po drugiej stronie linii. – Nie słyszał pan o ochronie danych osobowych? Paragraf... No, któryś tam paragraf kodeksu karnego. To ściśle tajne informacje!
- Ale to...
- Ważna sprawa, już pan mówił. A wie pan, co się ze mną stanie, jak podam panu te informacje? To też jest ważne: trafię do więzienia na Bóg wie ile lat, a szkoda mi życia na odsiadkę za jakiegoś młodziaka, któremu nie wiadomo co chodzi po głowie.
- Ale...
- Ale, ale... Niech już pan skończy z tym „ale”. Nie podam panu tych informacji. Niezależnie od tego, kim pan jest. Odkładam słuchawkę! – Ostrzegła na pożegnanie kobieta.
- Nie, niech pani posłu...
Trzask. Bip, bip. Połączenie zostało przerwane.
Janek spojrzał na Andrzeja z rezygnacją w oczach. Kumpel pokiwał głową ze współczuciem i poklepał go po ramieniu.
- Może oddzwoni. – Pocieszył niezbyt przekonująco.
Janek zaczął machinalnie drapać się po głowie osłoniętej czarną czapką. Gdy ta osunęła mu się lekko z czoła wyczuł bardzo delikatny meszek, którego dotąd nie miał szans dostrzec, a który zaczął pokrywać jego łysą czaszkę. Włosy.
Nagle, równie szybko, jak zdał sobie sprawę, że jego rozczochrana grzywa mu odrasta, przyszła mu do głowy jeszcze jedna myśl.
- Paulina!
Fryzjerka była jego ostatnią nadzieją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz