poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Pasek! Odcinek 6: Fryzjerka

           - Janku, dlaczego? – Zapytała Zenia takim tonem, jakby co najmniej kogoś dotkliwie pobił bez żadnego konkretnego powodu.
Janek wzruszył ramionami. Nie wiedział, co odpowiedzieć. A właściwie wiedział, ale nie chciał mówić. Bo jakby to zabrzmiało? Znają się z Zenią od kilku dni zaledwie, a on już czuje, że to do Zeni, to coś więcej niż sympatia. Było mu wstyd, że tak się zbłaźnił. Przecież chciał się jej podobać...
- Musimy coś z tym zrobić, Janku, nie możesz tak wyglądać.- Zawyrokowała Zenia, wiedząc, że nie otrzyma odpowiedzi, po czym wyciągnęła telefon i wybrała numer z listy kontaktów.
Janek wciągnął czapkę na głowę, rozglądając się na boki. Wszyscy się na niego gapili, a niektórzy chichotali pod nosem. Było gorzej, niż myślał. Trzeba było w ogóle nie ruszać się z domu!
- Cześć Paulinko, mam sprawę... Tak, słuchaj, nagły przypadek... – Zenia zdążyła połączyć się już z wybraną przez siebie osobą. – Mój kolega... Hmm... Postanowił sam ufarbować sobie włosy i... eee... Tak, właśnie. Czy możemy do Ciebie wpaść? Tak? No to świetnie, do zobaczenia!
- Co...? – Zapytał Janek niepewnie.
- Moja przyjaciółka Paulina jest fryzjerką. Zgodziła się zająć Twoją głową. Chodź.- Zenia uśmiechnęła się do Janka, i pociągnęła go za rękaw delikatnie. Chłopak podążył za nią posłusznie.
Po kilkunastu minutach maszerowania ulicami miasta Janek i Zenia weszli do niewielkiego, ale schludnie urządzonego zakładu fryzjerskiego „Paulina”. Powitała ich wysoka i smukła brunetka z krótkimi włosami ułożonymi w artystyczny nieład. Miała oliwkową skórę i brązowe oczy mocno okolone tuszem do rzęs i czarną kredką. Była ubrana w strój, który idealnie podkreślał jej sylwetkę i świadczył o tym, że dziewczyna bacznie podąża za modą.
- Cześć! – Powitała ich z uśmiechem. Miała idealnie proste, śnieżnobiałe zęby.
- Cześć Paulinko! Poznaj Janka. – Odparła Zenia. Janek zbliżył się do, jak się domyślał, właścicielki zakładu i podał jej rękę. Czuł się nieco onieśmielony. Paulina miała bardzo gładką skórę i była wyższa od niego o głowę. Była naprawdę piękna.
- To ty próbowałeś sam się ufarbować? – Zapytała z lekką nutką ironii w głosie, co jeszcze bardziej speszyło Janka, więc skinął tylko głową bez słowa. Sekundę później Paulina zerwała mu czapkę z głowy i wrzasnęła z przerażenia. Janek próbował uśmiechnąć się przepraszająco, ale na jego twarzy powstał grymas, którego znaczenia nawet ja nie potrafiłabym odgadnąć.
- O. Mój. Boże. – Wyszeptała Paulina, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Spaliłeś sobie włosy. Spaliłeś. Sobie. Włosy. To straszne. Straszne.
- Dasz radę coś z tym zrobić? – Zapytała Zenia przymilnie.
- Oczywiście. Chociaż nie widzę innej rady, jak strzyc na zero. Zero. Dziwię się, że włosy same Ci nie powypadały, kolego. Mam nadzieję, że cebulki przeżyły te przerażające tortury, jakim je poddałeś, farbując się samodzielnie...
- To znaczy, że co? – Zapytał Janek głupkowato.
- Mam nadzieję, że nie będziesz od dzisiaj łysy do końca życia... Jak babcię kocham, o czymś takim czytałam tylko w podręcznikach do fryzjerstwa i nie sądziłam, że ujrzę to kiedyś na żywo...
Jankowi zabrakło tchu z przerażenia. Miał być łysy do końca życia??? To straszne! Już raz, kiedy miał szesnaście lat, obciął się na zero. Wtedy to wraz z Andrzejem i innymi kumplami z osiedla, postanowili zostać skinheadami. Dobrze pamiętał, jakie wtedy otrzymał przezwisko. Jajogłowy. Nie chciał do tego wracać.
- To znaczy, że... Obetniesz mnie na łyso, a ja mogę potem nigdy nie... mieć... włosów...?
- Dokładnie. Dokładnie. Ale lepiej być łysym, niż wyglądać tak, jakby się miało kępkę spalonego na słońcu siana, która woła o pomstę do nieba.- Odparła Paulina. – Chodź, siadaj. Zaraz się tobą zajmę.
„Lepiej być łysym”. Dobre sobie! Znowu zostanie Jajogłowym, był tego pewny, tak jak faktu, że popełnił straszne głupstwo, używając ten cholernej farby do włosów.
Paulina usadziła Janka na krześle, owinęła go szczelnie płachtą ochronną i zaczęła strzyc jego sterczące druty, najpierw nożyczkami, na następnie maszynką. Kilkanaście minut później Janek wyglądał jak lekko zdezorientowane niemowlę, którym był dwadzieścia lat temu. W miejscu, gdzie jeszcze rano miał włosy, teraz była tylko jasnoróżowa skóra.
- Mam nadzieję, że odrosną. – Rzekła Paulina, kiedy już zakończyła swoją pracę. Janek miał wrażenie, że dziewczyna zastanawia się, czy stwierdzenie „Lepiej być łysym” jest dobrą pociechą dla kogoś, kto wygląda tak, jak on.
- Dzięki. – Bąknął i uśmiechnął się słabo. Wstał i sięgnął po swoją czarną czapkę, by nałożyć ją z powrotem na swój łysy czerep.
- Kiedy następnym razem będziesz chciał coś robić z włosami to przyjdź do mnie. Do mnie, pamiętaj. – Pouczyła Paulina.
- O ile będę miał jeszcze jakieś włosy na głowie...
- Och... No... No tak, właśnie... – Paulina zmieszała się i poklepała Janka czule po jego łysej jak kolano czaszce.
Janek wstał, wlepiając oczy w podłogę i patrząc, jak jego zbielałe włosy znikają
w koszu na śmieci. Nadal było mu wstyd przed Zenią, czuł się jak uczniak, który coś przeskrobał... Ponownie włożył na głowę wełnianą czapkę, i ruszył do wyjścia bez słowa. Czuł na sobie wzrok obu dziewczyn, ale nie zaszczycił ich ani jednym gestem czy spojrzeniem, które mówiłoby, że wszystko już jest w porządku. Otwarł drzwi i znalazł się na tętniącej wieczornym życiem ulicy, nawet nie zwróciwszy uwagi na to, że Zenia woła za nim i próbuje go dogonić, dopóki nie znalazł się w autobusie, który zawiózł go do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz