sobota, 6 lipca 2013

Literacki fast food

Biorąc do ręki książki z serii "Literatura w spódnicy" każda z kobiet może być niemal pewna, że oto ma przed sobą coś lekkiego, łatwego i przyjemnego. Nie inaczej jest z powieścią "Polowanie na męża czyli teoria szczelnej przykrywki" autorstwa Lyndy Curnyn, której (nazwijmy to) "intelektualna konsumpcja" jest jak jedzenie w McDonaldzie: wiemy, że to puste kalorie; wiemy, że to niezdrowo, ale jednak lubimy wpadać do sławnej sieci "restauracji", by zjeść chickenburgera i frytki, a następnie popić to colą z lodem, nie wydając na ten cel góry pieniędzy. 
Często bywa tak też w przypadku literatury. Już sam tytuł "Polowanie na męża" sprawia, że można się domyślić, o czym ta typowa amerykańska powiastka jest. Główną bohaterką jest trzydziestojednoletnia Angie DiFranco - nowojorska początkująca aktorka w stanie zawodowego zawieszenia, która na wieść o tym, że już jej trzeci były chłopak niedługo stanie na ślubnym kobiercu, zaczyna panikować, zastanawiając się gorączkowo kiedy Kirk - jej obecny ukochany, spełni w końcu swój obowiązek i się jej oświadczy. Na szczęście dla Angie jest "teoria szczelnej przykrywki" zgodnie z którą mężczyźni przypominają słoiki ze szczelnie zakręconą przykrywką. Tak szczelnie, że jedna kobieta nie da rady jej odkręcić - najwyżej trochę ją poluzuje. Dopiero następna bez trudu otwiera słoik.Dla głównej bohaterki oznacza to, że jeśli poprzedniej dziewczynie Kirka nie udało się zaciągnąć wybranka do ołtarza, to ona ma szansę jeśli... odpowiednio się postara. Zaczyna więc wprowadzać w życie rady przyjaciółek, mające pozwolić jej odkręcić "przykrywkę" Kirka, czego efektem jest wiele zabawnych i niespodziewanych dla bohaterki sytuacji, skłaniających ją do wielu przemyśleń i dokonania ważnych życiowych decyzji, związanych nie tylko z miłością.
Czy teoria "szczelnej przykrywki" się sprawdzi? To trzeba odkryć samodzielnie. "Polowanie na męża" czyta się szybko i trochę... bez zaangażowania, ponieważ jest to lektura bardzo przewidywalna. Tak samo jest z wcześniej wspomnianym jedzeniem w McDonaldzie - w końcu nie rozsmakowujemy się w nim jakoś specjalnie, po prostu jemy. Jeśli ktoś dużo czyta, to po pierwszych kilkunastu stronach domyśli się, jak zakończy się cała ta historia. 
Od czasu do czasu potrzebujemy jednak takiego beletrystycznego fast foodu. "Polowanie na męża" sprawdza się w tej roli znakomicie.

1 komentarz:

  1. Z przyjemnością przeczytałem ten wpis;-_
    Bardzo się podoba;-)Ale masz rację, czasem trzeba przeczytać coś mniej wymagającego. Przypomina mi się książka "Oddam męża w dobre ręce";-)

    M&M

    OdpowiedzUsuń