piątek, 5 lipca 2013

Herbaciana przyjaźń

Przyjaźń między dwojgiem ludzi może przybrać różne kształty. Z literatury znamy wiele przykładów takiej relacji, bo nie ma chyba książki, w której nie poświęcałoby się jej większej lub mniejszej uwagi. W powieści Hansa Magnusa Enzensbergera "Józefina i ja" przyjaźń gra rolę kluczową, o czym możemy przekonać się już czytając pierwsze strony tej niewielkiej (zaledwie 170-stronnicowej) książeczki.
Jest to opowieść o 30-letnim Joachimie, który pewnego dnia pomaga starszej pani - tytułowej Józefinie - gdy na środku ulicy złodziej kradnie jej wysadzaną perełkami torebkę. Dzięki interwencji młodego mężczyzny epizod ten kończy się dobrze i staje się początkiem znajomości, która zadziwia zarówno Joachima, jak i samą staruszkę. Młodzieniec, zaproszony na herbatę, regularnie odwiedza Józefinę (zawsze we wtorek o 17:00), z którą wymienia poglądy dotyczące różnych dziedzin życia. Zdanie rezolutnej starszej pani - tak odmienne od poglądów młodego ekonomisty, pozwalają spojrzeć mu na swoje życie z zupełnie innej strony. O ile na początku Joachim wydaje się być starszy duchem niż jest (pierwsze kilkadziesiąt stron sprawiało wrażenie, jakby bohater był tylko nieco młodszy od Józefiny), to już pod koniec "młodnieje", jakby kontakty ze staruszką przywróciły mu pewność siebie i młodzieńczy wigor.
Powieść, napisana z humorem i w oszczędnym, ale eleganckim stylu, jest miłą lekturą, której nie można pominąć, jeśli natraficie na nią podczas bibliotecznych poszukiwań. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz