poniedziałek, 28 lutego 2011

Pasek! Odcinek 1: Pierwsza randka

Tego dnia padało. Było wrześniowe popołudnie, deszcz siąpił już od rana i nic nie zapowiadało, by pogoda miała się dzisiaj poprawić. Janek podejrzewał nawet, że pogoda nie poprawi się przez następne kilka dni, co przygnębiło go jeszcze bardziej. Jakby już nie miał dość problemów powodujących jesienną depresję.
Już od paru tygodni wzdychał melancholijnie, ponieważ jego duszę dręczył niemały problem. Uświadomił sobie bowiem, że mimo ukończenia granicznego wieku dwudziestu lat nadal nie posiada dziewczyny, a jakby tego było mało: nie ma żadnego doświadczenia w kontaktach z płcią przeciwną, przez co kumple z osiedla już nie raz mu dokuczali.
Ale czy to jego wina, że jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności od podstawówki jego klasę stanowili w większości chłopcy, a jeśli już zdarzyła się dziewczyna, to była albo zajęta (głównie w liceum), albo żadna, ale to żadna nie spełniała jego „wygórowanych” (tak twierdzili kumple) oczekiwań? Nie żeby miał jakieś specjalnie duże wymagania. Wymogiem podstawowym było zrozumienie. Zrozumienie jego „pokręconej” (tak też twierdzili kumple) osobowości.
Sam Janek nie uważał się za „pokręconego”. Był artystą. Wrażliwym, lekko oderwanym od rzeczywistości poetą i malarzem - amatorem. Tak lubił o sobie myśleć. Często przesiadywał w bibliotece, zaczytując się w coraz to grubszych tomiskach ksiąg, przelewając na papier swoje „pokręcone” myśli (tak twierdzili kumple) oraz od czasu do czasu spoglądając na świat w inny sposób niż reszta znanej mu części społeczeństwa.
Pomyślicie więc: dlaczego tak wrażliwy i inteligentny młody mężczyzna nie radzi sobie z kobietami? Ja sama tego nie wiem. Janek również nie wiedział, jednak postanowił zmienić ten niefortunny stan rzeczy i już następnego dnia (o dziwo pogoda poprawiła się: nadal było pochmurnie, ale już nie padało) chłopak udał się do biura matrymonialnego, organizującego randki w ciemno.
Po wypełnieniu kilku formularzy, w których zadziwiająco szczegółowo musiał obnażyć (oczywiście nie dosłownie) swoją osobę, został zarejestrowany w systemie, a miła pani koło czterdziestki, która cierpliwie oczekiwała na wypełnienie papierów, uśmiechnęła się i rzekła:
- Z pewnością znajdziemy panu odpowiednią partnerkę.
Janek zawahał się, po czym zapytał:
- Kiedy mogę oczekiwać pierwszej randki?
- Och, widzę, że jest pan niecierpliwy. – Kobieta uśmiechnęła się filuteryjnie. – Oczywiście zadzwonimy do pana jak tylko znajdziemy odpowiednia osobę.
- To świetnie. – Janek z bijącym szybko sercem wstał od stolika i wyszedł.
Nie minęło kilka godzin, jak rozdzwonił się telefon i Janek został umówiony na swoją dziewiczą randkę w ciemno i w ogóle randkę.
Mieli się spotkać pod kinem o dziewiętnastej, a potem pójść na jeden z proponowanych o tej porze seansów. Janek już dwie godziny wcześniej zaczął szykować się do wyjścia, co jego kumple określiliby mianem „babskich – transformacji – przed – spotkaniem – z – Nim” (tyle, że wyjątkowo w wydaniu męskim). Janek chciał wyglądać jak najlepiej, więc wziął prysznic, obficie „oczyścił” twarz peelingiem matki znalezionym w łazienkowej kosmetyczce, przygładził włosy (które zwykle sterczały mu na wszystkie strony) dużą ilością żelu (również skradzionego matce), umył zęby, ubrał najlepsze ciuchy jakimi dysponował (czyli: niebieska koszula, dżinsy, wełniany bezrękawnik w czarno – białe romby i błyszczące czarne lakierki) i na koniec użył ulubionej wody kolońskiej ojca, która, jak głosiło opakowanie: „umożliwiała uwiedzenie każdej kobiety”.
Pół godziny przed spotkaniem Janek wsiadł w autobus i udał się do miasta. Znakiem rozpoznawczym dziewczyny miała być książka Jane Austen „Duma i uprzedzenie”, co, jak stwierdził Janek z zadowoleniem, świadczyło o oczytaniu nieznajomej i uwielbieniu do klasyki literatury. On sam zaś miał mieć ze sobą „Wojnę i pokój” Tołstoja.
Dziesięć minut przez umówionym spotkaniem Janek dotarł na miejsce i zaczął wypatrywać „swojej” dziewczyny w tłumie.
Po raz pierwszy dostrzegł, że na świecie jest naprawdę wiele dziewczyn. Pięknych dziewczyn. Co dziwne, wszystkie uśmiechały się na jego widok, co wprawiło go  jeszcze większe zdziwienie.
- Eee... Cześć. – Usłyszał Janek za plecami. Odwrócił się i oto stała przed nim jego partnerka. Gdyby nie fakt, że miała ze sobą „Dumę i uprzedzenie” nie uwierzyłby, że ta dziewczyna naprawdę się z nim umówiła. Albo on z nią. Albo, że w ogóle ich UMÓWIONO.
Była niższa od niego, miała jasne długie włosy, które łagodnie opadały jej na ramiona, duże niebieskie oczy i mały nosek. Szczupłą sylwetkę opinał jasnoróżowy sweterek i niebieska spódniczka. Janek zaniemówił: czy to możliwe, by TAKIE dziewczyny były samotne? I musiały korzystać z biur matrymonialnych? ONA wyglądała jak bogini! Rozdziawił buzię ze zdumienia, na co dziewczyna parsknęła śmiechem.
- „Duma i uprzedzenie” – bąknął głupkowato.
- „Wojna i pokój” – odparła i przyjrzała się twarzy Janka ze skupieniem. –Jestem Sylwia.
- J... Janek.
- Co Ci się stało z twarzą?
To pytanie wytrąciło Janka z równowagi. Nie rozumiał. Czyżby się gdzieś ubrudził? Spojrzał na jedno z luster wiszących przy wejściu do kina i dopiero teraz spostrzegł, że jego gorliwie wypeelingowana twarz jest cała niezdrowo czerwona, a na dodatek dręczący go trądzik jeszcze obficiej pokrywa jego policzki, nos i czoło.
- Och! – Tylko tyle zdołał powiedzieć Janek. Widok własnego oblicza odebrał mu śladowe ilości pewności siebie, z jakimi przyszedł na tą randkę.
Sylwia stała naprzeciw niego i przyglądała się chłopakowi z lekkim zniecierpliwieniem. Janek zarejestrował, ze kilku wymijających go chłopaków obejrzało się za jego towarzyszką, pogwizdując z aprobatą. Sylwia uśmiechnęła się promiennie do chłopców.
- To... eee... Lubisz czytać, tak? – Zapytał w końcu.
- Nie. – Odparła chłodno.
- A... eee... To dlaczego masz ze sobą Jane Austen? – Janek był zdezorientowany.
- Powiedziano mi, że mam się tu pojawić. – Odrzekła, przewracając oczami. – Nawet nie wiem, o czym to. – Wskazała na książkę, po czym zmieniła temat. – Będziemy tutaj tak stać i gapić się na siebie, czy wybieramy film?
Mimo anielskiego wyglądu dziewczyny Janek stwierdził, że ma ona trochę diabelski charakter. Uraziła go wzmianka o nieznajomości klasyka literatury angielskiej.
- Tak, oczywiście... eee... Ty wybierz. – Odparł Janek. Uznał, że jeśli pozwoli dziewczynie wybrać seans, zatrze jakoś wrażenie (uznał, że niemiłe), jakie na niej wywarł.
Sylwia podeszła do kasy i tonem pełnym wyższości poprosiła o dwa bilety na (co zdziwiło Janka) film wojenny z jakimś znanym aktorem. Potem w bufecie kupili dwa pudełka popcornu i dwie cole. Oczywiście za wszystko płacił Janek.
Usiadłszy nas sali, Janek spodziewał się, że teraz będzie mógł zamienić parę zdań ze swoją partnerką, ona jednak zupełnie go zignorowała, gdy tylko zauważyła, że parę rzędów za nimi siedzą owi chłopcy, którzy mijali ją i Janka w holu kina. Zaczęła się z nimi przekomarzać, a gdy tylko seans się rozpoczął odsunęła się najdalej jak tylko mogła od Janka, marszcząc swój mały nosek, jakby miała wąchać psią kupę.
Film był długi, obfitujący w wybuchy i strzały z karabinu maszynowego, ociekający krwią i pełen krzyków. Janek nie umiał pojąć, co takiego może się podobać jego partnerce w tym obrazie, ona jednak wyglądała na szczerze zainteresowaną i zafascynowaną. Po szczególnie krwawej scenie Janek zdecydował się wyjść do łazienki, by trochę ochłonąć, a kiedy wrócił, ze zdziwieniem stwierdził, że jeden z chłopaków siedzących parę rzędów dalej usiadł na jego miejscu i bezczelnie flirtował z „jego” – Janka – dziewczyną. Janek zajął wolne miejsce obok rywala i chłopak stwierdził:
- Co, słabo Ci się zrobiło? – W jego głosie słychać było kpinę.
A dziesięć minut później:
- Chyba przesadziłeś, stary, przy użyciu wody kolońskiej.
Nim jeszcze seans się skończył Janek spostrzegł, że Sylwia wychodzi z sali, a jakąś minutę później wyszedł również jego „rywal”.
Kiedy zapalono światła Janek zaczął rozglądać się za Sylwią. Być może czekała na niego przy wyjściu lub przy bufecie? Może nie wypadł aż tak źle w jej oczach, jak mu się wydawało? Gdy tak się rozglądał za dziewczyną minęło go kilku chłopaków siedzących parę rzędów za nim, którzy z drwiącymi uśmieszkami rzucali:
- Frajer.
- Ona już nie wróci, koleś.
- No stary, odpuść sobie.
- Sokół i tak Ci już ją odbił.
Janek stanął jak wryty, patrząc na oddalających się chłopaków. Czy to była prawda? Nie mógł w to uwierzyć. A jednak te kilka komedii romantycznych, które zdążył już w życiu obejrzeć, kiedy spędzał długie wieczory z równie samotną matką (podczas jej choroby), przedstawiało czasem podobny schemat, jaki on dziś powielił. Schemat nieudacznika. Schemat mężczyzny niechcianego, odrzuconego. Odepchniętego na rzecz jakiegoś przystojniaka.
Janek westchnął i powlókł się na autobus. No cóż, zabolało go to odrzucenie, ale to może nawet lepiej? Sylwia nie lubiła literatury. Nie zrozumiałaby go. Nie spełniła podstawowego warunku. Może lepiej, że nic z tego nie wyszło?
Liczył na to, że jego następna randka nie okaże się takim niewypałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz