piątek, 25 lutego 2011

Mroczne rozczarowanie

Wśród wielu książek, których krótki opis na okładce zapowiadał pasjonującą i trzymającą w napięciu lekturę, znalazła się niestety (a może w końcu) taka, o której mogę napisać, że była dla mnie wielkim rozczarowaniem.
„Kłaniając się cieniom” Jema Postera to powieść osadzona w realiach mrocznej, dziewiętnastowiecznej angielskiej wsi, gdzie główny bohater John Stannard – młody architekt, przeprowadza renowację zaniedbanego i zniszczonego kościółka. Wedle zachęcającego opisu na okładce spodziewałam się połączenia romansu grozy z dobrym kryminałem, jednak srodze się zawiodłam.
Dlaczego? Wątek miłosny, owszem, pojawia się w książce, jednak wydaje mi się tam zupełnie niepotrzebny i rozpraszający uwagę czytelnika. Szaleństwo Stannarda jest moim zdaniem wyłącznie wynikiem jego własnego niezdecydowania, a nie nieżyczliwości ludzi czy czegokolwiek, co nie wynikałoby z jego działań. Jedynym budzącym strach fragmentem jest jedna z początkowych scen, kiedy to architekt wraz z pomocnikiem wyciąga spod ziemi trumnę leżącą tam ponad 90 lat, a gdy wieko odpada, postaciom ukazuje się niemalże w doskonałym stanie utrzymany trup starej kobiety. Ów trup w moim wyobrażeniu miał wnieść jakieś znaczenie w treść powieści, jakąś akcję, jednak niczego takiego nie można doczytać się w tej książce. Samo morderstwo zaś może wywołać w wielbicielach kryminałów wyłącznie prychnięcie pełne dezaprobaty...
Powieść trzyma w napięciu, to fakt, ale trzyma, dlatego że czytelnik zadaje sobie pytanie, kiedy wydarzy się coś naprawdę godnego uwagi. Coś innego niż opis renowacji starej świątyni czy problemów miłosnych Stannarda, który nierozsądnie wplątał się w romans z wiejską dziewczyną...
„Kłaniając się cieniom” to książka, którą w moim przypadku warto przeczytać tylko w momencie, gdy nie ma się absolutnie żadnej alternatywy na umilenie sobie czasu wolnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz