środa, 28 sierpnia 2013

Dziewiętnastowieczna buntowniczka

"Dziwne losy Jane Eyre" - ten tytuł krążył w mojej głowie już od dawna , ale dopiero kilka tygodni temu świadomość, że jest to powieść, którą POWINNAM przeczytać, zaczęła tak usilnie upominać się o swoje prawa, że nie miałam wyjścia i mimo tego, że mój stos książek do przeczytania właściwie się nie zmniejsza, i tę historię zabrałam do domu. Kilkanaście dni temu rozpoczęłam czytanie, i muszę powiedzieć, że to była jedna z moich najlepszych decyzji czytelniczych w tym roku, a może nawet w całym życiu.
Początek powieści skojarzył mi się z "Harrym Potterem" - a to dlatego, że główna bohaterka -  mała jeszcze Jane Eyre, podobnie jak jej czarodziejski odpowiednik, również jest sierotą, wychowywaną przez niemiłą jej ciotkę i dręczoną przez głupiego i grubego kuzyna. Buntując się przeciwko jawnej niesprawiedliwości, której jest ofiarą, zostaje odesłana do szkoły (niestety nie jest tak wspaniałej jak Hogwart) i od tej pory jej żywot zaczyna powoli się polepszać. Mijają lata. Jane dorasta i decyduje się zostać nauczycielką. Przyjmuje posadę w dworze Thornfield. I tu zaczyna się właściwa część historii, obfitująca w wiele zwrotów akcji, dramatycznych przeżyć bohaterów, trafnych przemyśleń bohaterki i jej ironicznego poczucia humoru. Wisienką na tym torcie zmian, ofiarowanych przez los, jest pan Rochester - właściciel majątku, w którym pracuje Jane. Początkowo traktująca swego chlebodawcę z rezerwą, młoda dziewczyna z czasem zakochuje się w nim, nie wiedząc, że skrywa on  wstydliwą tajemnicę, która niejednego człowieka w XIX wieku napawała co najmniej głęboką konsternacją (a i dziś nie byłaby to taka błaha sprawa).
Nie napiszę już więcej, żeby nie zabierać Wam przyjemności odkrycia tego sekretu. Powiem tylko, że "Dziwne losy Jane Eyre" to chyba najbardziej romantyczna historia miłosna, jaką przyszło mi przeczytać. I nie mówię tego dlatego, że ta powieść jest słodka, albo dlatego, że lubię romanse. Książka Charlotte Bronte nie jest typowym (czytaj: harlequinowym) romansem. Nie jest też cukierkowo mdła. Jest prawdziwa i, jak na czasy w których powstała, zaskakująco współczesna. Historia Jane mogłaby równie dobrze wydarzyć się dziś, ale pewnie nie byłaby tak niesamowita, jak w realiach XIX-wiecznej Anglii. Sama bohaterka jest tak niezwykła właśnie dzięki epoce w której żyła. Niezależna, inteligentna, broniąca własnych poglądów, przekorna - dziś to cechy niemal każdej dziewczyny, wtedy - przywary nielicznych, które starano się "temperować". Jane - dzięki temu, że jest taka "współcześnie swojska" jest tym bardziej interesująca. 
Jeśli zaś chodzi o pana Rochestera, z ręką na sercu powiem, że przebija niejednego literackiego Romea, Tristana, Filona i kogo tam jeszcze. Razem z Jane Eyre tworzą najpiękniejszą, najbardziej urokliwą parę w dziejach światowej literatury. Każdy miłośnik literatury powinien ich znać, dlatego: do biblioteki marsz! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz