sobota, 30 lipca 2011

Zmierzch po japońsku

Do tej pory miałam niewiele okazji, by zetknąć się z japońską literaturą. Może dlatego, że dopiero od niedawna staje się ona coraz bardziej popularna na rodzimym rynku literackim, może z innego, niesprecyzowanego dla mnie powodu...
Ostatnio jednak sięgnęłam po książkę "Po zmierzchu" jednego z bardziej znanych w Polsce japońskich pisarzy - Harukiego Murakamiego. Tytuł dzieła od razu mnie zaintrygował - nie dlatego, że jest on zbliżony nieco do znanej sagi o wampirach, lecz przez fakt, że niemal od pierwszej chwili mogłam poczuć chłodny, mroczny klimat, wypływający jakby z wewnątrz książki.
"Po zmierzchu" to historia tocząca się w ciągu jednej z pozornie zwyczajnych, niczym nie wyróżniających się nocy. Główną bohaterką jest tutaj Mari Asai, która spędza czas w jednej z całodobowych restauracji, nie chcąc wracać do domu, gdzie jej siostra śpi nieprzerwanie od dwóch miesięcy. Mari poznaje Takakashiego - młodego studenta prawa, który z kolei przedstawia ją szefowej jednego z love hoteli. Dziewczyna pomaga właścicielce rozwiązać zagadkę brutalnego pobicia chińskiej prostytutki, a także poznaje pracujące w "Alcazar" sprzątaczki o mrocznej przeszłości. przy okazji wnikamy w nocne życie wielkiego miasta, a nawet - wraz z Eri Asai (siostrą Mari) - przeżywamy chwile, które mnie osobiście kojarzą się z klimatem filmu "Ring".
Powieść nie rozczarowuje, dlatego polecam ją gorąco i z niecierpliwością czekam, aż będę mogła sięgnąć po kolejne dzieło znakomitego Murakamiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz