poniedziałek, 23 grudnia 2013

Amerykańska superbohaterka

"Ocal mnie" Lisy Scottoline to kolejna w tym roku książka, którą pochłonęłam niemal za jednym zamachem. Wszystko za sprawą historii, nadającej się na dobry film akcji, choć sam początek wcale tego nie zapowiadał. Dlaczego? Już mówię.
Głównym wątkiem powieści jest historia Rose McKenny - zwyczajnej amerykańskiej mamy, która w trosce o córkę postanawia zgłosić się do szkoły jako wolontariuszka. Podczas przerw obiadowych opiekuje się dziećmi przebywającymi na stołówce, doglądając przy okazji swojej córki Melly. Dziewczynka z powodu swego znamienia na twarzy jest wyśmiewana, co bardzo niepokoi Rose, która ze wszystkich sił stara się uchronić swoją pociechę przed złem tego świata. Nagle, w czasie dyżuru Rose, dochodzi do wybuchu w szkolnej kuchni, przez co kobieta staje przed trudnym wyborem: ratować własne dziecko, czy dziewczynki pozostałe w kantynie? Decyzja, jaką podejmuje, okazuje się przełomową, a jej następstwa przewracają do góry nogami życie bohaterki...
Można by pomyśleć, że cała ta historia będzie się kręcić wyłącznie wokół wypadku i poszkodowanych w nim osób. Że będzie proces, szarpanie się i rodzinna histeria... Ale w pewnym momencie książka przestaje być tylko dramatyczną powieścią obyczajową, ponieważ na jaw wychodzi afera kryminalna, godna mistrzów suspensu i historii z czarno-żółtą taśmą w tle. Zabieg nieoczekiwany i pozornie zupełnie nie pasujący do opowieści o troskliwej mamie, powoduje jednak, że aż chce się czytać dalej. No bo przecież każdy z nas - wielbicieli tajemnic i zagadek, lubi jak coś się dzieje, prawda? Z drugiej strony, wyjście poza ramy historii, która mogłaby przydarzyć się wszędzie, jest trochę ryzykowne. Rose - która początkowo jest piórkiem miotanym przez okoliczności, w ciągu tygodnia (bo tyle trwa akcja powieści) zmienia się nie do poznania. Staje się Sherlockiem Holmesem, superbohaterką i kobietą świadomie wpływającą na rzeczywistość, która ją otacza. Jak więc widzicie dość sporo się dzieje, by ostatecznie zakończyć się typowo po amerykańsku, czyli happy endem z wielką pompą, gdzie dobro zwycięża, a źli ludzie zostają ukarani.
Wygadałam się trochę za bardzo co do treści, ale mimo wszystko polecam przeczytanie tej książki, bo naprawdę wciąga i dobrze się ją czyta. "Ocal mnie" to historia w sam raz na przerwę świąteczną (taka alternatywa dla tych, którzy znudzili się już oglądaniem "Kevina..." ;)).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz