czwartek, 5 września 2013

Trudne sprawy

Całkiem przypadkiem po przeczytaniu "Domu na Zanzibarze" do moich rąk wpadła lektura o zupełnie przeciwnej tematyce. O ile autorka i bohaterka poprzedniej książki jest szczęśliwą i spełnioną kobietą, posiadającą dwa domy na dwóch końcach świata, o tyle Kinga Król - główna postać w powieści Katarzyny Michalak, jest w całkiem innej sytuacji.
"Bezdomna" - już sam tytuł mówi nam, z jakim tematem będziemy mieli do czynienia. Jest to historia trzydziestolatki, żyjącej na ulicy, pozbawionej nadziei, marzeń i złudzeń. W wigilijny wieczór, próbując popełnić samobójstwo, zostaje uratowana przez... kota i kobietę, która kiedyś rozbiła jej małżeństwo. Ku własnemu zdziwieniu Kinga przyjmuje pomoc Joanny Rzeszki, której bezinteresowność nie jest do końca szczera... Aśka domyśla się, że przygarnięta przez nią bezdomna ukrywa tajemnicę, która godna jest wyłącznie ludzkiej pogardy. I artykułu w prasie, za który zgarnie najważniejszą nagrodę dziennikarską i wielkie pieniądze...
Przyznam, że "Bezdomna" nie spodobała mi się. Akcja powieści toczy się niczym telewizyjne "Trudne sprawy" - jest sztuczna do przesady, a dialogi i sytuacje zbyt szybko dotykają meritum palących spraw, przez co napięcie, zamiast narastać - spada. Na tym wady się nie kończą: Aśka - femme fatale powieści jest obleśna i fałszywa, bo ciągle chrzani o bezinteresowności, ale jej zachowanie świadczy o czymś zupełnie przeciwnym. Osobiście wkurzyło mnie też to, że w tekście pojawia się zbyt wiele zdrobnień i przekleństw. To drugie być może pasuje do kontrowersyjnego i jak najbardziej godnego przekleństw tajemniczego czynu Kingi Król, ale sprawia też, że książka jest okropnie prostacka i z tego powodu wiele razy miałam ochotę porzucić ją w trakcie czytania.
Jeśli chodzi o bohaterów, przychodzi mi na myśl tylko określenie "głupi jak paczka gwoździ". Aśka ma durną misję przekonania świata, że jest inaczej niż świat myśli, że świat się myli, ale wiadomo, że w niektórych sprawach świata się nie przekona, choćby nie wiem, jakie argumenty posiadał obrońca. Poza tym (powtórzę to) mimo wszystko nadal pozostaje fałszywą zdzirą i nie wiem, jak bardzo musiała być zdesperowana Kinga, by przyjąć pomoc kobiety, która odbiła jej męża (nie ważne, że był palantem, ważne, że był zajęty). Wrażenie głupoty narasta kiedy poznajemy inne postacie, inne wątki tej historii... Zamiast otoczyć zrozumieniem fakt, że każdy z nas popełnia błędy i ma do tego prawo, miałam ochotę cisnąć tą książką przez pokój. 
Całość była dla mnie jakąś niemożliwą i pełną wymyślnych paradoksów historią. Może gdyby powieść pani Michalak była inaczej napisana, byłaby powieścią kontrowersyjną, wzruszającą i poruszającą. Tu pozostaje tylko kontrowersja. Ale może o to chodziło?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz