sobota, 29 grudnia 2012

Domowy dramat

Wydawać by się mogło, że książka, której tematem jest przemoc w rodzinie będzie łatwa do przedstawienia i opisania. Pozory jednak mylą, o czym przekonałam się w ciągu ostatnich kilku dni. Powieść Małgorzaty Wardy "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele" zaczęłam w poniedziałkowy poranek, skończyłam we wtorek wieczór. Kilka kolejnych dni spędziłam na myśleniu, jak najlepiej ubrać w słowa to, co czułam czytając ją.
Powieść porusza trudny temat - taki, o którym zwykło nie mawiać się głośno, do czasu, aż nie zajmą się tym media. Bo niby czemu "w takiej dobrej rodzinie" jak Budziszowie (bohaterowie powieści) miałoby się dziać coś tak okropnego, jak przemoc fizyczna i znęcanie się nad dziećmi - również psychiczne? Tak jest właśnie w wypadku Aarona i Anny - oczami których przedstawiona jest ta historia. Oddani pod opiekę ciotki, zostają jednocześnie narażeni na utratę dziecięcej beztroski i spokoju. Mają tylko siebie nawzajem, ale czy to wystarczy, żeby przetrwać koszmar zgotowany przez bliskich? Czy będą mogą zapomnieć o złych wspomnieniach?
"Dziewczynka, która widziała zbyt wiele" wzbudza skrajne emocje. Nie mam jeszcze własnych dzieci, ale wstrętem i oburzeniem napełniały mnie opisy dramatów rodzeństwa, złość wywoływała obłuda i zakłamanie dorosłych i niekiedy też zupełny brak zainteresowania sprawami dzieci. Książka jest jednak ważna nie tylko jako pozycja literacka, ale przede wszystkim przez fakt, że uczula na sprawy innych ludzi. Nie powinniśmy być obojętni na cierpienie drugiego człowieka - to jej najważniejsze przesłanie, o którym nie możemy zapominać. Jeśli zapomnimy, takich historii w przyszłości może być więcej. By tak się nie stało sięgnijcie po powieść pani Wardy. Skłania do przemyśleń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz