sobota, 1 września 2012

Egipskie Kretowisko

Wreszcie udało mi się przebrnąć przez książkę, którą męczyłam przez dobre półtora miesiąca, choć zwykle czytam trzystustronnicowe tomy średnio dwa dni - zależy od ilości innych zajęć i tego, jak bardzo książka jest porywająca. "Mój Egipt" Jarosława Kreta, okazał się jednak lekturą tak nieznośną, jak nieznośny jest czterdziestostopniowy upał w gorących, pustynnych warunkach. Czytając tę książkę, odrywałam się od niej tak często, jak tylko mogłam. W efekcie zamiast przebrnąć przez Egipt z panem Kretem gładko i z gracją, przeczytałam chyba trzy czy cztery książki innych autorów, niechętnie wracając do kraju piramid i wywodów znanego prezentera pogody.
Skąd wzięła się moja nieprzychylna opinia na temat tej lektury? Gdy zaczynałam ją czytać, byłam naprawdę pełna dobrych uczuć co do tej książki, jak zresztą każdej, która trafia do moich rąk. Z okładki pan Kret uśmiecha się łobuzersko, opinie z tylnego grzbietu obiecywały super przygodę, jak więc miałabym być źle nastawiona? Jednak już po otwarciu i przeczytaniu kilku pierwszych rozdzialików zaczęło ogarniać mnie rozczarowanie i rozdrażnienie. Im dalej brnęłam, tym było gorzej. O ile gawędziarski ton wypowiedzi pana Jarka jest uroczy i zabawny na antenie telewizyjnej, o tyle sen sam styl w odniesieniu do pisania jest po prostu męczący. No bo jak można zaczynać jeden temat, jednocześnie zasiewając napięcie, a potem ten temat przerywać arcydługą, mieszczącą się średnio na dwóch stronach dygresją, po czym wracać do tematu z początku? Zaznaczam, że po przeczytaniu dygresji człowiek ma już spory mętlik w głowie, bo zastanawia się po co ta dygresja i co było na początku. No jak tak można? Nie można! I właśnie dlatego "Mój Egipt" jest jednym z moich największych rozczarowań literackich, choć przyznam, że przedostatni rozdział, gdzie pan Kret wyjaśnia znaczenie słów arabskich, których używamy w Polsce na co dzień, takich jak dywan czy algebra, jest naprawdę ciekawy (pomijając dygresje, które też się tam pojawiają).
Ostatecznie zamknęłam "Mój Egipt" z wielką ulgą, obiecując sobie, że już więcej po twórczość pana Kreta nie sięgnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz