niedziela, 22 stycznia 2012

Niełatwy los imigranta

Sięgając niedawno po książkę "Topiel" Dominikańczyka Junota Diaza nie byłam w najlepszym nastroju. Powody mojego stanu zostawię może dla siebie, co nie znaczy, że odpuszczę sobie ocenę tego dzieła, które być może ominęłabym w moich książkowych zawodach, gdyby nie Dyskusyjny Klub Książki, do którego należę.
"Topiel" to niewielka powieść, podzielona na kilka rozdziałów, będących jednocześnie osobnymi opowiadaniami. Historie te łączą się jednak w całość, którą scala pierwszy wątek: dominikańskiej rodziny opuszczonej przez ojca, który wyemigrował do USA w poszukiwaniu pracy. Tu główny bohater - Junior, opowiada jak z jego perspektywy wygląda sprawa emigracyjnego półsieroctwa, na jakie skazał ojciec jego rodzinę. Drugim wątkiem jest historia tego samego chłopca, tylko opowiedziana kilka lat później. Junior jest już mieszkańcem Stanów Zjednoczonych i jednocześnie młodym handlarzem narkotyków, mieszkającym w biednej dzielnicy Nowego Jorku. Codzienność - oparta na nielegalnym procederze, zabarwiona jest kolorem pierwszych młodzieńczych uczuć - często gorzkich i zawiedzionych.
Historia małego, jak i trochę starszego Juniora przedstawia smutny los Latynoamerykanów, którzy skazani na wykluczenie bądź opuszczenie rodzinnych stron mierzą się każdego dnia z przeciwnościami losu, często zatracając się w nałogach czy poddając się smutnej rzeczywistości.
"Topiel" mimo swego przygnębiającego klimatu nie wstrząsnęła mną, ani też nie poruszyła mnie jakoś specjalnie. Jest to jednak naprawdę dobra lektura - świetnie napisana, czasem brutalnie szczera. Zapowiedź na okładce tym razem okazała się bardzo trafna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz