piątek, 23 grudnia 2011

Cukiernia z życia wzięta

Jestem łasuchem i wielbicielką niemal wszystkich słodkich łakoci, które można znaleźć na sklepowej czy cukierniczej półce. Jako miłośniczka książek uwielbiam szczególnie grube i opasłe tomy, które powodują, że ramię samo ugina się pod ciężarem, jaki spoczywa na dnie torby po wyjściu z biblioteki. Doskonałe połączenie książek i słodkich przyjemności odnalazłam więc w trzytomowej serii Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk pt. "Cukiernia pod Amorem".
Tu, oprócz słodyczy pojawiających się na ladzie sklepu z ciastkami, znalazłam niemal każdą sytuację i każde uczucie, jakie pojawia się w życiu człowieka. Ale czemu się tutaj dziwić? W "Cukierni..." opisane są losy trzech rodzin na przestrzeni 150 lat! A wszystko kręci się wokół niewielkiej miejscowości Gutowo na mazowiecczyźnie...
Pierwszy tom - "Zajezierscy" - opisuje najdawniejsze losy szlacheckiego rodu z Zajezierzyc, przeplatane z akcją dziejącą się w czasach nam współczesnych. Główną bohaterką jest dwudziestoparoletnia Iga Hryć - studentka zarządzania i córka miejscowego cukiernika (notabene właściciela tytułowej cukierni), która zaintrygowana niecodziennym znaleziskiem wykopanym przez archeologów na gutowskim rynku, postanawia rozwikłać jego tajemnicę, dowiadując się przy okazji wielu faktów z życia jej rodziny. Poznajemy więc Zajezierskich - stary i szanowany ród ziemiański, mieszkający w okolicach Gutowa. Wraz z rodziną przeżywamy małżeństwa z rozsądku, burzliwe romanse, narodziny, śmierć i zwyczajne życie z dnia na dzień, w realiach XIX-wiecznej Polski pod zaborami. Pierwszy tom, obfitujący w tak skrajne emocje, pożera się jednym tchem, bez zastanowienia sięgając po drugi.
"Cieślakowie" są kontynuacją wydarzeń, zawartych w pierwszym tomie, zarówno tych pisanych z perspektywy "dziś", jak i "wczoraj". Tutaj, wraz z historycznymi bohaterami przenosimy się do Chicago i świata amerykańskiej Polonii, a także do warszawskiego półświatka drobnych złodziejaszków i kombinatorów, które to w dalszej części tomu - podobnie jak w życiu - łączą się ze sobą. Poznajemy także drugą twarz Warszawy, przeżywając wiele zabawnych przygód wraz z Giną Weylen. Autorka opisuje również życie Gutowa i jego mieszkańców, stawiamy czoła pierwszej wojnie światowej i wraz z bohaterami kończymy tom w (jeszcze) wolnej Polsce. Nadal rozwiązujemy także zagadkę tajemniczego pierścienia oraz obserwujemy romans ojca Igi z tajemniczą Heleną Nierychło.
Trzeci tom - "Hryciowie" mimo iż mniej porywający niż dwa poprzednie, również wciąga. Wątek historyczny to głównie czas II Wojny Światowej - największej tragedii wszech czasów, oraz w mniejszym stopniu - komunizmu. jednak i tutaj znalazło się miejsce na miłość, intrygi, a także zwyczajne życie. Rozwiązuje się także sprawa tajemniczego znaleziska, która badała Iga Hryć. 
Historia dobiega końca, pozostawiając w czytelnikach nasycenie, godne zjedzenia sporego tortu, i jednocześnie niedosyt, jaki odczuwa się godzinę po zjedzeniu pączka.
Przyznam szczerze, że po raz pierwszy jestem pod tak wielkim wrażeniem książki, która w dużej mierze zawiera w sobie wątek miłosny. Podobała mi się być może dlatego, że w wielu wypadkach mamy tu do czynienia z uczuciem niespełnionym i nieszczęśliwym. Oddaje to fakt, że w prawdziwym życiu nie zawsze jest jak w bajce i często decydujemy się na związek z rozsądku, motywowani wieloma czynnikami, wśród których wielka miłość często nawet nie figuruje. Wrażenie robi też wiedza autorki, która opisuje cały 150-letni okres czasu w sposób tak realistyczny, że można pomyśleć, iż ona sama przeżyła wszystkie te wydarzenia.
Myślę, że książki, która już jest bestsellerem, nie trzeba specjalnie polecać. Zwłaszcza, że w mojej bibliotece niemal natychmiast po oddaniu przeze mnie sagi ktoś ją wypożyczył, by tak jak ja przeżywać wspaniałą historię trzech pokoleń...

2 komentarze:

  1. Przebrnęłaś przez wszystkie tomy;-)? Wow;-) brzmi zachęcająco. Powiem szczerze, że czekałem na wpis dotyczący tejże sagi. Wiele wskazuje na to, że również po nią sięgnę...;-)

    M&M
    http://www.tg.net.pl/blog/mmm.php

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, brnięcie to to raczej nie było :) powiedziałabym raczej, że słodka przyjemność :D

    OdpowiedzUsuń