czwartek, 24 listopada 2011

Magiczna moc słów

Już od jakiegoś czasu ze zniecierpliwieniem oczekiwałam, kiedy w zaprzyjaźnionej bibliotece pojawi się książka, o której dzisiaj będzie mowa. Gdy miesiąc temu zobaczyłam ją na bibliotecznej ladzie, oszalałam ze szczęścia i od razu ją wypożyczyłam, choć w domu czekało na mnie jeszcze kilka innych tomów do przeczytania. Ale czego się nie robi dla bycia dumnym "pierwszym czytelnikiem"?
"Vaclav i Lena" amerykańskiej pisarki Haley Tanner to dosłownie magiczna książka. Nie tylko dlatego, że okładka przykuwa wzrok wspaniałą ilustracją. Również nie dlatego, że jednym z głównych bohaterów jest Vaclav - dziesięcioletni Rosjanin, mieszkający wraz z rodzicami na nowojorskim Brooklynie - którego marzeniem jest zostać najsłynniejszym magikiem. Pomaga mu w tym przyjaciółka - dziewięcioletnia Lena, również Rosjanka, wychowywana przez niewzbudzającą zaufania ciotkę. Dzieci, oprócz codziennych spotkań, zbliżających je do realizacji planu, jakim jest występ w okolicznym wesołym miasteczku, zmagają się też z nie-akceptacją rówieśników. 
Wszystko wydaje się być w jakim-takim porządku, aż do dnia, kiedy Lena ginie bez śladu, akurat dzień przed ważnym dla Vaclava występem. Nie znika jednak z pamięci chłopca, który przez następne osiem lat co wieczór wspomina przyjaciółkę z dzieciństwa, wierząc w to, że jeszcze kiedyś się zobaczą. Tak też się staje. Przyjaciele spotykają się po latach, by odkryć, że łączy ich nie tylko platoniczne uczucie, ale i wielka namiętność. Na jaw wychodzą także traumatyczne przeżycia Leny, i to właśnie ten wątek najbardziej zahipnotyzuje chyba każdego czytającego tę książkę. Mnie osobiście bardzo zaskoczył, a jednocześnie wbił w fotel. Spodziewałam się raczej powieści w stylu "Harry'ego Pottera", a tu taka niespodzianka! 
Już dawno nie czytałam czegoś, co poruszyłoby mną aż tak bardzo, jak "Vaclav i Lena", dlatego szczerze zachęcam do sięgnięcia po ten błyskotliwy debiut. Naprawdę warto!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz