czwartek, 29 maja 2014

Mężczyzna długo dojrzewający

Wielu z Was znana jest choćby jedna powieść, w której główna bohaterka to młoda, przynajmniej średnio ambitna kobieta, poszukująca Mężczyzny Swojego Życia. Pierwszą osobą, która przychodzi na myśl w tej kwestii jest oczywiście Bridget Jones, której poszukiwania Wielkiej Miłości wiązały się z wieloma przezabawnymi perypetiami, mnóstwem spożytych kalorii, wypalonych papierosów i setkami zapisanych stron w dzienniku. Co jednak jeśli Bridget byłaby facetem? Uroczym i inteligentnym młodym dziennikarzem i w dodatku bez zobowiązań? Pewnie miałaby dużo wspólnego z Rickiem Marinem - autorem i jednocześnie głównym bohaterem powieści "Drań. Wyznania toksycznego kawalera".
Książka ta wzbudziła we mnie bardzo mieszane uczucia. Już po przeczytaniu pierwszego rozdziału doszłam do wniosku, że główny bohater tej historii to straszliwy palant, który w dość instrumentalny sposób traktuje wszystkie spotkane przez siebie kobiety. Liczy się tylko jego własna przyjemność, a uczucia "zaliczonych" przez niego pań  nie mają w ogóle znaczenia... 
Już prawie chciałam porzucić tą lekturę, ale postanowiłam dać Rickowi szansę na rehabilitację. Więc czytałam dalej. Okazało się, że "dupkowatość" bohatera nie była nieuzasadniona. Rick - dwudziestodziewięcioletni rozwodnik, ze swojego nieudanego, czteroletniego małżeństwa nie wyniósł dobrych doświadczeń. Jego żona Elizabeth nawet wedle moich standardów była (delikatnie mówiąc) nieznośna, a znieść potrafię naprawdę wiele. Tak więc antypatia do Ricka trochę zelżała, ustępując miejsca współczuciu i ciekawości. Bo ciekawość była trzecim moim odczuciem przy czytaniu "Drania"...
Po mojej ostatniej lekturze, czyli "Poradniku pozytywnego myślenia" jakoś bardziej zaczęłam zwracać uwagę na to, jak autorzy-mężczyźni opisują uczucia mężczyzn-bohaterów swoich powieści. "Drań" okazał się pod tym względem dość bogatym źródłem męskich emocji. I o ile początkowo Rick hedonistycznie i beztrosko bawi się kobietami, o tyle z czasem COŚ w nim się zmienia. Sześć lat swojego życia, które opisuje autor przedstawia ewolucję i rewolucję. Ewolucją jest tutaj oczywiste "zdobywanie lat i doświadczeń", rewolucją - zmiana poglądów głównego bohatera na sprawy uczuć i związków. Początkowo Rick to lekkoduch i bawidamek, szukający jedynie ukojenia dla zawiedzionego serca. W miarę upływu lat dojrzewa do poważnego i stabilnego związku, opartego nie tylko na uciechach cielesnych. Trochę to trwa, zanim "trafia kosa na kamień", ale na każdego w końcu przychodzi pora...
Najważniejszym choć może niezamierzonym przesłaniem tej książki jest bowiem poszukiwanie prawdziwej miłości i tej "drugiej połówki". I mimo tego, że "Drań" to taka typowa amerykańska, nieco zbanalizowana historyjka, po przebiciu się przez wkurzający początek, czyta się ją bardzo przyjemnie. Fajnie jest spojrzeć na problem poszukiwania miłości z tej drugiej - męskiej, strony. Dlatego też zachęcam do lektury :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz