niedziela, 28 października 2012

Boże okrucieństwo

"Dlaczego Bóg nienawidzi kobiet?"  - pytanie krzyczące do nas już z okładki jest w zasadzie błędne. Zgodnie z tytułem oryginału "Does God hate women?"  powinno ono brzmieć "Czy Bóg nienawidzi kobiet?". Różnica jednego słowa wydaje się być nieistotna, a jednak ma znaczenie i to duże. Bo zadając sobie pytanie "Dlaczego?" książka autorstwa Ophelii Benson i Jeremy'ego Stangrooma ma tylko jedną odpowiedź, która w mniej lub bardziej dosadny sposób pojawia się na stronach ich dzieła. Ta jedna odpowiedź jest jednak moim zdaniem mało przekonująca. Z kolei pytając "Czy?" - praca Benson i Stangrooma otwiera nam oczy na wiele odpowiedzi, które może nie do końca usprawiedliwiają zbrodnie przeciw kobietom (raczej bardzo wyraźnie je wytykają), ale zestawione z tytułowym "Dlaczego/Czy?" są bardziej logiczne i skłaniają do refleksji.
Dlaczego/czy Bóg nienawidzi kobiet? No właśnie. Książka ta dotyka wielu aspektów - religijnych, kulturowych i społecznych. Próbuje przybliżyć nam okrucieństwa, na jakie przez wieki godziły się kobiety. Przymusowe małżeństwa, śluby małych muzułmańskich dziewczynek z dużo starszymi mężczyznami czy rytualne okaleczanie narządów płciowych to tylko niektóre z problemów, które w wielu krajach istnieją do dzisiaj. Autorzy poruszają też wiele innych kwestii, co sprawia, że książka jest bogatym kompendium na temat niesprawiedliwości i zła wyrządzonego "słabej płci". Czy jest jednak pełnym wyczerpaniem tematu? Nie. I jak patrzy na kwestię "bożej nienawiści" wobec kobiet?
Z ośmiu rozdziałów, jakie zawiera "Dlaczego Bóg nienawidzi kobiet?" pierwsze cztery są jadowicie feministyczne, bez skrupułów atakujące Boga który "jest zły". Przeważa także teza "religia jest bez sensu, bo Bóg pozwala na takie okrucieństwa wobec kobiet", co może nie spodobać się wielu osobom, dla których religia stanowi ważny element życia. Wprawdzie autorzy, chcąc udowodnić swoje racje, najbardziej czepiają się islamu, jednak na innych religiach również nie pozostawiają suchej nitki.
Kolejne cztery rozdziały nie są już tak mocno feministyczne, zawierają jednak wiele odniesień do części poprzednich książki i jeszcze raz "przeżuwają" powstałe wcześniej argumenty, co sprawia, że książka robi się mętna, lekko nudna i w negatywnym sensie kaznodziejska. Ja osobiście, gdy dobrnęłam do końca "Dlaczego Bóg..." poczułam ulgę, że to już koniec. Poczytać warto, ale na pewno nie dla relaksu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz