środa, 9 lipca 2014

Książka, z tytułem której trudno się kłócić

Latem optymizmu nigdy dość, tak więc pozostając w konwencji książek, niosących za sobą obietnicę poprawienia nastroju, sięgnęłam ostatnio po powieść "Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę". Ten tytuł - stwierdzenie brzmiące niczym jakieś ogólnie przyjęte i niepodważalne prawo, to niewątpliwie chwytliwy wabik francuskiej pani psycholog - Agnes Martin-Lugand. Literacki debiut Francuzki - po raz pierwszy opublikowany w internecie, stał się w ciągu kilku miesięcy wydawniczym hitem w ojczyźnie pisarki, a następnie również w wielu innych krajach. Dziś, już po lekturze tej krótkiej - bo 200-stronicowej powieści, mogę powiedzieć, że wcale mnie to nie dziwi.
"Szczęśliwi ludzie..." to historia doświadczonej przez los trzydziestodwuletniej paryżanki Diane, która w wypadku samochodowym utraciła męża i córkę. Owdowiała kobieta zmaga się z depresją, zaniedbując przyjaciół i kawiarenkę literacką, której jest właścicielką. Pewnego dnia nieoczekiwanie postanawia porzucić Paryż i przenieść się do małej wioski w Irlandii, gdzie oprócz wścibskich, ale życzliwych mieszkańców, poznaje także Edwarda - swojego antypatycznego sąsiada, oraz jego zwariowaną siostrę. Te wydarzenia stają się początkiem nowego rozdziału w życiu Diane. Życiu, które jak sądziła, skończyło się wraz ze śmiercią najbliższych.
Nie powiem Wam jednak, jak skończy się ta historia. Za to zachęcam, abyście sięgnęli po tę książkę, bo myślę, że naprawdę warto! Czyta się szybko i z zapartym tchem, byleby tylko poznać zakończenie - dla mnie zaskakujące, jednak chyba nie rozczarowujące (ja raczej jestem głęboko poruszona, że WŁAŚNIE TAK się to skończyło, bo spodziewałam się czegoś zupełnie innego). A jakie będą wasze wrażenia? Czekam na opinie :)

PS. Już po napisaniu tej recenzji zajrzałam do opinii innych blogerów, którzy wcześniej czytali tę książkę. To skłoniło mnie do uzupełnienia tej recenzji o małą polemikę. Generalnie zgadzam się, że powieść pani Martin-Lugand to czytadło. Ale bardzo przyjemne czytadło. Można zgodzić się też z tym, że fabuła i pewne wątki są banalne i przewidywalne, ale czasem ten banał jest nam potrzebny (mnie najwidoczniej był, bo książka mi się podobała). Jak już wspomniałam wcześniej nie dziwi mnie też to, że książka jest bestsellerem - w końcu trudno się oprzeć tak kuszącemu tytułowi, czyż nie? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz