niedziela, 25 marca 2012

Dwanaście historii

"Imiona kwiatów i dziewcząt" to zbiór dwunastu opowiadań amerykańskiej pisarki Elizabeth Gilbert, znanej szerzej za sprawą zekranizowanej parę lat temu powieści "Jedz, módl się, kochaj". Dzieło, w którego filmowej wersji wstąpiła Julia Roberts, nie miało okazji trafić w moje ręce, jednak zaintrygowana tytułem jej mini antologii opowiadań, postanowiłam je przeczytać.
Początkowo szło mi marnie... Być może spowodowane to było podróżami i zajęciami, jakie skupiły moją uwagę bardziej niż lektura. Faktem jest jednak, że dopiero ósme opowiadanie pt. "Czego Denny Brown (lat piętnaście) nie wiedział" zapadło mi w pamięć i skłoniło mnie do przemyśleń. Równie ciekawe wydały mi się "Na Giełdzie Owocowo-Warzywnej w Bronksie" czy ostatnie - "Najlepsza żona". Każdy z przedstawionych w opowiadaniach bohaterów wydał mi się bliski, dzięki czemu czytanie drugiej połowy książki szło mi zdecydowanie lepiej.
Tytuł tomu w polskim tłumaczeniu sugeruje, że mamy do czynienia z opowiadaniami o kobietach i dla kobiet. Tytuł amerykański - "Pilgrims" - zupełnie burzy to założenie. O czym jest więc zbiór pani Gilbert? O kobietach i poszukiwaniu życiowego celu? Między innymi tak. Bohaterki opowiadań są odważne i wyraziste. Oprócz nich pojawiają się także zdecydowani mężczyźni, nieco dziwaczne rodziny, zagmatwane historie. Bohaterowie są również swego rodzaju pielgrzymami, dążącymi do odkrycia mniejszych i większych prawd o sobie i swoim życiu.
Mimo początkowych trudności w czytaniu i zniechęcenia, spowodowanego chyba niezrozumieniem przesłania autorki albo po prostu zwyczajnym rozproszeniem moich myśli, uważam, że warto sięgnąć po tę książkę. Na pewno każdy,. podobnie jak ja, znajdzie tam coś dla siebie.

poniedziałek, 12 marca 2012

Kryminał z życia wzięty

Kaya Mirecka-Ploss - kobieta, której nazwisko jest mi znane od dobrych kilku lat, nie tyle za sprawą jej książek, co działalności społecznej. Pośród wielu inicjatyw, jakie zrealizowała na przestrzeni swego życia, zarówno w Polsce, jak i Ameryce, jedna z nich jest mi szczególnie bliska: założenie Fundacji "Dzieci Śląska", której siedziba znajduje się w miejscowości, gdzie jest mój dom. Mówię tu o Nakle Śląskim. Tam też stoi szkoła podstawowa, do której chodziłam, a ochrzczona na cześć pisarki jej imieniem. W Nakle rozgrywa się również akcja pierwszej powieści Mireckiej pt. "Droga przez most". To wszystko składa się na szczególne miejsce tej osoby w moim sercu, która, choć nigdy nie poznałam jej osobiście, jest mi w jakiś sposób bliska.
W niedzielny wieczór skończyłam czytanie najnowszego dzieła pisarki, wydanego przez Świat Książki. "Kobieta, która widziała za dużo" jest powieścią opartą na prawdziwych zdarzeniach, rozgrywających się ponad 30 lat temu w Waszyngtonie, kiedy to pani Kaya wraz z ówczesnym mężem Sidneyem Plossem musiała przeprowadzić się do nowego domu. Wkrótce dochodzi do morderstwa dwojga młodych ludzi, które pani Kaya w i d z i, mimo, iż znajduje się daleko od miejsca zbrodni. Wszystko za sprawą swego niezwykłego daru. Z zabójstwem Alana i Donny jest powiązany Richard Lee Earman - agent nieruchomości, który sprzedał pani Mireckiej dom. Rozpoczyna się proces, a także cała seria trzymających w napięciu wydarzeń i zwrotów akcji, które zdominowały życie pisarki na dwa lata... Jak skończy się ta historia? By się dowiedzieć, trzeba koniecznie przeczytać powieść Mireckiej-Ploss.
"Kobieta, która widziała za dużo" to nie tylko kryminał psychologiczny, ale także zapis autentycznej historii z życia. Mnie osobiście ciężko było uwierzyć, że takie rzeczy mogły się przydarzyć naprawdę osobie, która jest mi znana i, przez wzgląd na dzieciństwo spędzone w Nakle, bliska. Wszystko to jednak prawda. Tym bardziej więc należy podziwiać autorkę za odwagę, jaką się wykazała, stając twarzą w twarz z płatnym mordercą i okrutnym gangiem wyłudzającym pieniądze. Kolejną ważną rzeczą ukazaną w książce, są zapisy historii, rozgrywających się w czasie wojny oraz komunizmu - historie, które ukształtowały życie i charakter pani Kai Mireckiej - kobiety, która nie bała się walczyć o własne szczęście.

niedziela, 4 marca 2012

Poradnik (?) szczęśliwej singielki

Sięgając po książkę "Singielka - sama, ale nie samotna" miałam mieszane uczucia. O ile zgadzam się z tytułem, o tyle treść tej niewielkiej lektury nieco mnie wzburzyła. Choć może wzburzenie to za duże słowo... Nie potrafię nazwać tego uczucia, ale skłoniło mnie do przemyśleń.
Patriazia Gucci dzieli swoją książkę na cztery części. W pierwszej z nich przedstawia swoją interpretację singielskiego stanu, w drugiej wymienia dziesięć najpopularniejszych stereotypów, jakie przylgnęły do kobiet aktualnie nie posiadających partnera. Przyznam, że w każdej roli znalazłam nieco siebie (ale chyba każdy by znalazł), przy czym najbliższa mojej osobie wydała się Wonder Woman (do tej pory zwykłam mawiać na taką postawę "Zosia Samosia"). Trzecia część książki to dziesięć krótkich rozdziałów odpowiadających na pytanie jak dokonać przełomu i stać się szczęśliwą singielką, a ostatnia - porady, jak zachowywać się w różnych sytuacjach np. w hotelu, pracy, na przyjęciu, by nie czuć się jak oferma.
W zasadzie ten poradnik nie zawiera nic superodkrywczego. Rady w nim zawarte nie zawsze też można odnieść do własnej sytuacji - jak choćby mojej, bo nie jestem ani rozwódką, ani wdową, jednak kilka zdań podnosi na duchu niezależnie od tego, w jaki sposób czytelniczka stała się singielką.
Największy plus ma dla mnie mimo wszystko druga część książki. Interesująca, bo pozwala przyjrzeć się sobie z boku.

sobota, 3 marca 2012

"Tańcząc ze śmiercią"

Tym razem książka, która mimo dość niewinnego tytułu porusza temat poważny. "Truskawkowe pola" hiszpańskiego pisarza Jordi Sierra i Fabry opowiada o jednym dniu z życia pewnej grupy nastolatków i ich rodzin. Należy dodać, że dnia bardzo dramatycznego.
Wszystko zaczyna się w pewną sobotę o szóstej trzydzieści dziewięć rano, kiedy to Luis Salas odbiera telefon ze szpitala miejskiego. Informacja, jaką przekazuje telefonująca kobieta dotyczy jego córki Luciany - dziewczyna przedawkowała narkotyki i leży w śpiączce na oddziale intensywnej terapii. Rodzice niemal natychmiast pojawiają się w szpitalu, gdzie są już przyjaciele Luciany, którzy bawili się z nią na tej samej imprezie. Wszyscy przerażeni i zdruzgotani, czują się winni zaistniałej sytuacji, która zmusza ich do gruntownego przemyślenia swego zachowania i postawy życiowej. Zrozpaczony chłopak Luciany - Eloy postanawia odnaleźć dilera, który sprzedał jego znajomym narkotyk. Na scenie pojawia się także policja, wścibski dziennikarz i dziewczyna z problemami żywieniowymi, równie ważnie dla fabuły, co główna bohaterka.
Książka Fabry jest przestrogą. Ukazuje dzikie i szalone życie nastolatków pozbawionych hamulców, sięgających po narkotyki, które we współczesnym świecie są coraz groźniejsze i zbierają okrutne żniwo we wszystkich zakątkach naszego globu. 
Skłaniająca do przemyśleń i warta do przeczytania - szczególnie dla młodzieży.